niewidzeciebiewmychmarzeniach 29.01.2008 20:01
nie widzę sensu w moim życiu... gdyby ktoś powiedział mi cztery miesiące temu, że tak będę mówić, to nie uwierzyłabym. Jednak teraz to, co inni nazwaliby życiem, ja nazywam dziś egzystencją...
w wakacje podobał mi się pewien chłopak. nie udało mi się do niego zbliżyć. załamałabym się, jednak jakoś się stało, że uwierzyłam Bogu, że tak jest dla mnie lepiej (zwłaszcza, że ten chłopak jest dużo ode mnie starszy). Pozbierać mi się pomogła nowa znajomość, po której na początku nie spodziewałam się wiele, zwłaszcza że mnie i tego chłopaka dzieli duża odległość i kontakt utrzymywaliśmy tylko przez telefon. przez telefon też zaczęliśmy ze sobą "chodzić". spotkaliśmy się w końcu i było cudownie! na początku bałam się jednak, że coś mi się odwidzi i, że Go zranię. niepotrzebnie, bo pokochałam Go całym sercem. jednak wkrótce moi rodzice zabronili nam się spotykać. nie widzieliśmy się od września, ale nadal utrzymujemy ze sobą kontakt. w tym czasie On dwa razy mnie rzucił, ale ja nadal Go kocham! ostatnio szukaliśmy sposobu na to, by się ze sobą spotkać. każdego dnia modliłam się do Boga o to, by się między nami ułożyło... ale wczoraj ten chłopak powiedział mi, że spotkał się ze swoją byłą dziewczyną i, że wszystko wskazuje na to, że znów będą ze sobą... prawie całą noc nie spałam... modlę się praktycznie 24 godziny na dobę... wzywam pomocy św. Judy Tadeusza i św. Rity, którzy są patronami do spraw beznadziejnych (a moja taka jest, niestety). i co? i nic... ja tego chłopaka naprawdę kocham! nie wyobrażam sobie życia bez niego... jestem młoda, ale wiem, że to właśnie On jest tym jednym, Jedynym... nie wiem, jak mam się modlić, by nasz Pan mnie wysłuchał? proszę pomoc... najgorsza jest ta bezsilność, że nic nie mogę zrobić... popełniłabym samobójstwo, ale wiem, że to grzech i nie chcę go popełnić. jeszcze nigdy nie wylałam tylu łez, co przez te dwa dni... jak mogę przebłagać Boga? jak sprawić, by się nade mną zlitował? tak bardzo potrzebuję jego miłosierdzia... wiem, że tylko Bóg może mi pomóc... błagam Go bez przerwy o cud... ale Bóg nie chce mnie wysłuchać... tak długo czekałam na szcześliwą miłość. to, co na początku było między mną, a tym chłopakiem, było czym najwspanialszym, co w życiu przeżyłam. On nawet kilka razy pytał, czy zostanę jego żoną... ja niczego innego nie pragnę, jak właśnie tego... oddałabym wszystko co mam, byle być tylko z nim... On mówił mi, że pewnie o nim zapomnę... że poznam kogoś innego... że mi przejdzie... ale mi do tej pory jakoś nie przeszło i wiem, że to się nie zmieni... czy jestem aż taka beznadziejna? nie rozumiem, czemu Bóg chce, abym
dalej była na tym świecie, skoro ja nie mam dla kogo żyć...
czy mogę mieć jeszcze jakąkolwiek nadzieję? pytam, bo zaczynam ją tracić... ja wiem, że już nikogo nie pokocham tak jak Jego... boję się, że do końca życia będę sama... może jest jakaś modlitwa, która mi pomoże? proszę o pomoc i błagam o modlitwę w mojej intencji...