Agnieszka 19.11.2007 17:45
Mam 30lat i jeszcze nie jestem mężatką, i nic nie zapowiada abym była. Czuję się odrzucona przez wszystkich. Koleżanki, rodzina znajomi traktują mnie jak starą pannę i nawet gorszego dnia nie można mieć, bo natychmiast jestem nazwana zgorzkniałą, starą panną. W Kościele też dla takich jak ja nie ma miejsca- rodziny nazaretańskie, wspólnoty młodzieżowe, żywy różaniec, tam przecież nie pójdę. Nie słyszałam też aby kiedyś w kościele modlono się za osoby samotne, jeżeli już to wymieniane są jednym tchem z chorymi, co oznacza, że tylko chory i stary ma prawo być samotny, jeżeli młody jest samotny to widocznie tak chciał, niedojda lub karierowicz, prawda? Próbuje to moje życie jakoś poskładać ale nie wiem jak. Byłam już nawet u psychologa, mam pewne nierozwiązane problemy, ale on też mi nie pomógł. A byłam przecież w chrześcijańskim ośrodku. Wolę wierzyć Bogu niż psychologom. Tylko, że nie wiem co mam robić, dlaczego Bóg nie ma dla mnie żadnego planu, dlaczego inni ludzie rodząc się dostają wiele miłości a potem bezboleśnie wpadają w ramiona swoich małżonków, a człowiek który od początku swego życia nie zaznal miłości nie może liczyć na nią już do końca zycia.? Tak, jestem rozżalona i zniechęcona, bo nie mam już sił dalej szukać. Podobno mamy rok mówiący o powołaniu, tylko że jakoś nie słyszałam ani jednej katechezy w moim kościele na ten temat. Jak odkryć powołanie, to nie tylko pytanie człowieka, który chce wybrać życie konsekrowane!