mariusz 27.10.2007 09:45

Podobno Sw Augustyn powiedzial ze czlowiek znajacy swoje powolanie a wybierajacy inna droge-moze sie zbawic ale..z wielkim trudem (nie przypuszczam by mial na mysli oczywiste powolanie kazdego do swietosci-bo kazdy kto wybiera inna droge-droge grzechu idzie przeciez do piekla)
mam zatem pytanie: ktos czuje ze ma powolanie do zycia zgodnie z radami ewangelicznymi ale wybiera malzenstwo.czy bedzie w Niebie rownie szczesliwy niz gdyby jej nie wybral? Czy czysciec tu na ziemi i moze pozniej nie bedzie wystarczajaca kara? Pytam dlatego ze teologowie czesto mowia o potrojnych koronach dla np meczennikow i wielkich swietych-czy one symbolizuja glebszego obcowania z Bogiem w Niebie??O takim szczegolnym obcowaniu-mowiac wprost-gatunkowo lepszym pisze przeciez Sw Faustyna w Dzienniczku -a jej objawienia zostaly uznane za autentyczne.

Mozna powiedziec ze kazdy w Niebie bedzie kompletnie szczesliwy.Ale mam pytanie-czy wybor drogi niezgdnej z powolaniem niejako nie ''otepi ''takiego czlowieka nieodwracalnie na wiecznosc w przyjmowaniu Bozej laski w widzeniu Boga?.A w Niebie bedzie mu sie wydawac ze jest w pelni szczesliwy chociaz gdyby sie nie ozenil -to pewnie bylby doznawal by wiekszego szczescia?.(jak narkoman ktoremu po wzieciu dzialki wydaje sie ze jest szczesliwy-przepraszam za to niefortunne porownanie) Moze porownanie do wiersza ,,ptaszki w klatce'' Krasickiego jest troche lepsze

PS

Nie pisze tego by ponizac malzenstwo-bo wydaje mi sie ze jest ono najlepsza droga do swietosci ale tylko dla tych ktorzy maja do niej powolanie.I rownie wielka jak kazda inna droga do Boga

Odpowiedź:

Odpowiadający nie jest w stanie sprawdzić, czy zdanie przypisywane św. Augustynowi jest autentyczne. Do tego trzeba by przejrzeć wszystkie jego dzieła albo spytać wybitnego znawcę. Jak by jednak nie było interpretowanie tego w takim duchu, że bez odgadnięcia powołania trudno się zbawić można uznać za wielką przesadę. Bo zbawienie człowieka nie może zależeć od rozwiązania zagadki.

Bóg stawia każdemu człowiekowi jedno wymaganie. Wierność Bogu, Jego przykazaniu miłości. A to można realizować w każdym powołaniu. Będąc kapłanem, ojcem ośmiorga dzieci i żyjąc samotnie w świecie. I to jest najważniejsze. Dlaczego człowiekowi, który zna swoje powołanie a za nim nie idzie (zna, nie nie może dojść do pewnych wniosków) może być trudniej? Bo człowiek, który nie realizuje swojego powołania jest nieszczęśliwy. Po prostu jest mu trudniej. Może stać sie gorzkniały i niezadowolony. Takiemu człowiekowi na pewno trudniej kochać...

Co do szczęścia w niebie... Proszę wybaczyć, ale rozważania na temat tego, czy Bóg nie będzie ludzi w niebie oszukiwał są chyba nie na miejscu. Szczęście w niebie miałoby przypominać szczęście naćpanego narkomana?

Owszem, możliwe, że jeden dla pełni szczęścia będzie potrzebował więcej niż drugi. Kościół w jednym orzeczeń, bodaj schyłku średniowiecza, nie wykluczył takiej możliwości. Ale przypuszczać że czyjeś szczęście będzie oszustwem to podejrzewać tego, który jest Prawdą o manipulację...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg