Sroka 20.02.2024 11:14
Jak postępować po chrześcijańsku w relacjach damsko - męskich? Nie mam na myśli tylko i wyłącznie relacji miłosnej, ale także przyjacielskich.
Zaskoczę Odpowiadającego pewnie, bo nie pytam, jakie czułe gesty są dozwolone. Dużo pytań padało w tym serwisie na ten temat, co wolno, a czego nie, jeśli ktoś nie jest mężem/żoną tej osoby. Ja mam zagwostkę zupełnie z innej beczki. Chodzi mi, czy należy pytać na początku zaznajomienia się z chłopakiem/dziewczyną i (czy w ogóle) jak przyjaźń się rozwija, czy kogoś ma. (drugą połówkę, chłopaka/męża, dziewczynę/żonę). W moim przypadku to tyczy się chłopaków, bo jestem kobietą. Niestety, tak bywało, że nic nie wskazywało na to, by chłopak z kimś był, a okazywało się, że jest w związku. Nawet wtedy kiedy nie brałam go pod uwagę w tej kategorii, a zakładałam zwykłą przyjaźń, denerwowałam się na wieść o byciu zajętym. Niezbyt fajnie się wtedy czułam. Jestem z tych delikatnych, wrażliwszych. Ale też może i moja wina, bo nigdy nie poruszałam tego tematu z danym chłopakiem. Zazwyczaj jak jakiś ma w aplikacji status singiel, to zakładam, że to prawda. Ale różnie może być. Też nie trzeba w to wierzyć do końca.
Z drugiej strony boję się zadać pytanie tego typu chłopakowi. Bo to trochę jest wścibstwo, jakby nie patrzeć. Może być to tak odebrane. Albo brak zaufania, jeśli ma w statusie, że jest sam. Nie chcę też by pomyślał, że do niego "startuję". Uważam, że to on pierwszy powinien poinformować o fakcie bycia związanym z kimś. W jakim czasie od rozpoczęcia relacji, też nie wiem, kiedy jest właściwy czas by to zrobił. Od razu, wtedy jak spotkanie ja mu zaproponuję? Czy może jak zauważy, że chce z nim spędzać więcej czasu? Albo jak zobaczę, że w wiadomościach smsowych nie odpowiada od razu i unika wylewności.? Nie mówię o konkretnej osobie, tylko ogólnie. Też mogę te rady do siebie zastosować. Nie chciałabym nieświadomie być przyczyną rozpadu czyjegoś związku albo żyć w trójkącie. (również nieświadomie).
Też nie uważam, by zwykła przyjaźń, bez nawet odrobiny romantyzmu była czymś złym. Także z osobą płci przeciwnej będącej w związku czy nawet żonatym. Z tym, że w tym drugim przypadku sprawa wygląda inaczej niż z kimś kto ma tylko "dziewczynę", nawet nie narzeczoną.
Co zrobić? Jeśli boję się spytać czy konkretny chłopak ma dziewczynę czy żonę. Ale też nie chcę czuć się oszukana, kiedy się dowiem , że ktoś jest w jego życiu? Albo też nie czuję takiej potrzeby i mimo to konkretnemu ufam, że gdyby miał to by nie wchodził ze mną nawet w bardziej oddaną przyjaźń. I że powiedziałby mi przecież o tym. Czy Bóg wymaga byśmy byli super podejrzliwi? Bo każdy facet jest inny i nie można wrzucać do jednego worka wszystkich. Wiem, że Odpowiadający nie jest specem w doradzaniu w tej dziedzinie. Ale ciekawią mnie zapatrywania na to od strony religijnej.
Dziękuję z góry za podjęcie się tej trudnej "roboty", jaką jest przeczytanie tego pytaniu i udzielenie sensownej odpowiedzi.
Hm. Wydaje mi się, że czym innym jest znajomość, a czym innym chodzenie ze sobą. Trudno każdą dziewczynę z którą się rozmawia informować, że ma się już kogoś. Uczciwie należałoby to powiedzieć, gdy relacja zdaje się ku temu zmierzać..
Tak bym to widział. Ale chyba bez sensu byłoby, gdybym próbował konkretniej.
J.