23.04.2007 15:39

Jestem osobą w średnim wieku. Od wielu lat borykam się ze skrupulatnym sumieniem. Chodzę często do sakramentu pojednania, a i tak grzechów nazbiera się bardzo dużo. Najmniejsze wykroczenie przeciwko przykazaniom urasta do rangi grzechu śmiertelnego. Spowiedż jest dla mnie dużym stresem, może również dlatego, że spotykałam się czasami ze zniecierpliwieniem księży na tak drobiazgowe wymienianie grzechów. Ostatnio trafiłam na księdza, który bardzo dobrze zrozumiał mój problem. Jego mądre nauki i rady były dla mnie wielką pociechą. Stwierdził, że muszę się kategoryczne podporządkować zaleceniom spowiednika, tak jak zrobiła to św. Faustyna. I było dobrze przez kilka tygodni. Ale teraz znowu pojawiły się wątpliwości. I znowu przystępowałam do Komunii tylko przez kilka dni. Bo znów tyle złych myśli: zarozumialstwa, zazdrości, krytyki bliskich, myśli bluźnierczych, złorzeczących, które mnie nachodzą. Z jednej strony chciałabym się podporządkować zaleceniom spowiednika, bo myślę, że to Pan Bóg postawił Go na mojej duchowej drodze, a z drugiej strony dojmujący lęk przed Komunią przyjmowaną w stanie grzechu ciężkiego.Jak sobie z tym radzić?

Odpowiedź:

Myśli, które nas nachodzą, nie są grzechem. Żadnym. Ważna jest decyzja, że tej myśli się chce. Grzechem może być jedynie coś, co jest aktem woli. Wyboru.

Spowiednik miał rację - w Pani sytuacji konieczne jest podporządkowanie się zaleceniom spowiednika, wbrew własnym obawom. Skrupulatne sumienie jest sumieniem chorym i trzeba je wyleczyć, a nie chorobę pogłębiać.

JK
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg