Wrażliwa pani 13.02.2024 16:01
Serdecznie i ciepło witam. Mam kilka pytań bardzo ważnych związanych ze zwierzętami. Jednak nie z ludzkimi imionami, bo ktoś już o to pytał. Akurat w tej materii znam nauczanie Kościoła i zdanie Boga. Tylko w zupełnie innej sprawie. Dosyć delikatnej, wywołujące we mnie mieszane uczucia. Mam też trochę czegoś w rodzaju nerwicy natręctw, dlatego one mogą się wydać głupawe i wywołujące atak śmiechu.
1. Otóż, lubię zwierzęta. Ale nie bardziej niż ludzi. Gdybym miała do wyboru uratować zwierzę lub kogoś z rodziny albo przyjaciela, przyjaciółkę, to oczywiście w pierwszej kolejności udzieliłabym pomocy człowiekowi i rozpaczałabym bardziej po ludzkiej śmierci. Owszem, zwierzę może umilać życie, ale z nim nie porozmawiam, a człowiek to skarb. Mój problem polega na tym, że mam 4 psy. Nie jest tak, że na inne rzeczy nie starczy mi już pieniędzy. Męża ani dzieci nie posiadam. Czy daję tym zgorszenie dla otoczenia, że mogę bardziej cenić zwierzęta niż ludzi? Czy jest tu coś sprzecznego w tym co myślę i robię? I jeszcze to : choć byłam już duża i wiedziałam, że zwierzęta podlegają śmierci jak każda żywa istota, to kiedy mój chomik umarł, było mi smutno i płakałam. - czy to był grzech, że się przywiązałam trochę do niego. Oczywiście, ten smutek nie trwał długo, szybko się pogodziłam. potem. Z jednej strony, ani w jednej ani w drugiej sytuacji grzechu nie widzę tak na rozsądek, lecz z drugiej boję się, że Bóg ma coś przeciwko temu co tu opisałam i obciąża to trochę moje sumienie.
2. Jak byłam mała, to rodzice zwracali się do mnie "misia", "żabka", " rybka". Zresztą, teraz też do mnie tak mówią kiedy ich odwiedzam, a jestem dorosła. Słyszę czasami, jak mama mówi do swojego męża, a mojego taty "kotku", "misiaczku". Czy to jest grzeszna postawa? Odpowiadający zapyta, dlaczego miałaby być? Ano, bo przeczytałam wypowiedź jakiegoś księdza, że to dziwne według niego, bo to tak jakby mówić do psa czy kota "kochanie". Ale pewnie, to, że coś jest według kogoś dziwaczne, to nie znaczy, że zaraz grzech. A to, że ksiądz nauczanie Kościoła. Czy mam się nie cieszyć jak ktoś tak do mnie powie?
3. To będzie trochę intymne. Otóż nazwałam swój biust, i to nie raz "brzoskwinki", "cytrynki", "jabłuszka". Czy z tego też mam się spowiadać?
Jest to naśmiewanie się z płciowych spraw? Też z drugiej strony nie widzę tu żadnego poważnego grzechu, bo nie są to wulgarne określenia.
Pozdrawiam i przepraszam jeśli czymś zgorszyłam, zawstydziłam i w ogóle za wszystkie kłopoty.
1. W płaczu po stracie domowego zwierzaka nie ma oczywiście najmniejszego grzechu. Nic w tym złego. Raczej dobrze świadczy o nastawieniu do otaczającego świata, w którym dla Pani nawet zwierzę się liczy. A co do czterech psów... Nie wydaje mi się, żeby możliwość takiej czy innej interpretacji tego faktu przez bliźnich można było uznać za jakieś zgorszenie. Jaką dezaprobatę, owszem, bo ludzie na podstawie różnych drobiazgów albo i całkiem bez podstaw różne rzeczy wymyślają. Ale zgorszenie w sensie uczynienia kogoś gorszym wcale nie wchodzi tu w grę.
2. Nie widziałbym w takim zwracaniu się do osób, które kochamy niczego zdrożnego. O ile oczywiście osoby, do których się tak ktoś zwraca, same nie czują się w ten sposób dotknięte. Bo mogę jakiegoś określenia nie lubić. Jeśli jednak jest to akceptowane, wręcz sprawia radość, nic w tym złego. Przecież to okazywanie miłości i czułości.
3. Nie, nie ma tu grzechu.