Grzegorz 18.01.2007 11:39
Często odpowiadający na pytania na tym forum, pytany np. o to, czy można zmieniać pozycje seksualne, używa sformułowania „tak, byle stosunek nie wykluczał możliwości poczęcia”.
Pytanie mam takie. Czy zgodne z nauką Kościoła jest stosowanie tzw „naturalnych” metod planowania rodziny, czyli tych metod, które wykładane są na kursach przedmałżeńskich w kościołach? Dlaczego pytam? Pytam dlatego, że wykładający twierdzą, że DOBRZE stosowana metoda naturalna, daje niemal 100% pewność, że ciąży nie będzie. Jeśli nawet jest jakieś nazwijmy to „ryzyko”, to jest ono mniejsze niż to, jakie jest przy stosowaniu jakiejkolwiek innej metody, nie akceptowanej przez Kościół.
Odpowiadający też wyraźnie sugeruje, że sam seks (mam na myśli oczywiście małżeński) jest zły, jeśli „wyklucza możliwość poczęcia”. Jak to się ma do seksu, podczas którego stosuje się NATURALNE i AKCEPTOWANE przez Kościół metody zapobiegania ciąży, które dają niemal 100% pewność, że tej ciąży nie będzie. Proszę się nie „czepiać” słówka „niemal” - to nie o to chodzi. Problem w tym, że skoro seks małżeński wykluczający możliwość poczęcia (abstrakcja, bo takiej metody nie ma, nawet hormonalnej) jest ZŁY z punktu widzenia Kościoła, to dlaczego Kościół akceptuje metody naturalne – nazwijmy to „działania”, które mają na celu unikanie ciąży, NIC INNEGO – chodzi TYLKO o uniknięcie ciąży? Gdzie tutaj jest logika i KONSEKWENCJA?