dziadek43
13.03.2006 11:36
Gdzie tkwi mój błąd? Uważam, że "Wiara" tyczy mnie a nie Boga. Jeśli uwierzę, że jestem nieśmiertelny, to logiczną konsekwencją jest Bóg. Jeśli nie mam wiary w swoją nieśmierytelniość, to istnienie (lub nie) Boga jest zupełnie nieistotne,, a wręcz szkodliwe. Nie pamiętam kto to napis, ale - rozszerzając - bardziej widzę Boga w ludziach, których mijam po wyjściu z kościoiła niz w monstrncji...
Odpowiedź:
Z pierwszym właściwie wypada się zgodzić. Jeśli nie ma życia wiecznego, jeśli nie ma zmartwychwstania, wiara nie ma sensu. Nie tylko zresztą dlatego, że nic nam nie da, ale także dlatego, że wtedy Bóg okazałby się kłamcą, bo dałby nam fałszywą nadzieję. Pisze o tym św. Paweł w 15 rozdziale 1 Listu do Koryntian. Tyle że bez zmartwychwstania Chrystusa Twoja wiara we własną nieśmiertelność byłaby pozbawiona mocnych podstaw....
Co do drugiego... To dobrze, że widzisz Boga w drugim człowieku. Niedobrze jednak by się działo, gdybyś obecność Jezusa w Eucharystii lekceważył. Sam Pan Jezus powiedział tak:
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim.. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie (J 6, 53-57)"
Wierząc Chrystusowi nie wypada akurat tego Jego wskazania lekceważyć...
J.