04.10.2005 16:25
"Jesteśmy głęboko, przekonani, że aby coś otrzymać od Najwyższej Instancji – Boga Ojca, Boga Jezusa Chrystusa czy Boga Ducha Świętego warto mieć po swojej stronie mocne wstawiennictwo." Czy bez tego wstawiennictwa Bóg nie zechce nam tego dać? Trzeba szukac jakichs środków ktore Go przebłagają? Przecież Bóg nas kocha...
Tak się składa, że w poprzednim pytaniu (
TUTAJ) ktoś zapytał o podobna sprawę. I w jednym i drugim wypadku chodzi o zrozumienie sensu modlitwy prośby... Choć dotyczyła nieco innego problemu, warto się z nią zapoznać...
Czy Bóg chce wysłuchiwać nasze prośby? Tak. Tylko powinniśmy powoli się uczyć co jest zgodne z jego wolą, a co nie. Tak rodzi się zrozumienie i zaufanie w relacji z Bogiem. Wstawiennictwo świętych uczy zaś czegoś innego. Uczy rozumienia, że ludzie są dla siebie braćmi; uczy rozumienia Kościoła.
Zwróćmy uwagę na to, czego o modlitwie uczył Jezus Chrystus. Najpierw cytat z Ewangelii Mateusza 6, 9, potem 18, 19.
"Ojcze nasz, który jesteś w niebie (...)
"Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie".
Proszę zwrócić uwagę, że i w jednym i drugim przypadku Jezus podkreśla znaczenie wspólnoty. W pierwszym mówiąc, że mamy się modlić "Ojcze nasz" (nie "mój"), za drugim razem wskazując na siłę wspólnej prośby. Dlaczego? Bo być Bożym człowiekiem nie znaczy tylko kochać Boga. Znaczy też kochać swoich bliźnich. Więcej: nie może prawdziwie kochać Boga ten, kto nie kocha swojego brata (1 J 4,20). Kiedy prosimy innych (także świętych) o wstawiennictwo, uczymy się wyzbywać duchowego egoizmu, zawłaszczania Boga tylko dla siebie. Uczymy się też - na zasadzie wdzięczności - otwierać nasze serca na potrzeby bliźnich...
Trudno się dziwić, że takiej modlitwy Bóg chętniej wysłucha...
Jeszcze tylko taka refleksja... Jest w wizji Kościoła bez wstawiennictwa świętych coś głęboko niepokojącego. Najpierw zachęca się człowieka, by starał się o osiągnięcie nieba, a gdy już je osiągnie, traktuje się go jak kogoś na wieki potępionego i o nic się go już nie prosi. Czy na tym ma polegać wieczne szczęście, ze zapomni się o swoich bliskich, przyjaciołach i innych ludziach w potrzebie? Czy Kościół, ubogacony swoimi świętymi i możiwością ich wstawiennictwa u Boga nie jest o wiele bardziej autentyczny?