Istota wyjaśnienia Twojego problemu sprowadza się do wprowadzenia rozróżnienia między winą a karą. Bóg wybacza grzechy, ale pozostaje nam za nie odpokutować, przyjąć konieczną karę za nie, by naprawić wyrządzone zło i przy okazji "naprawić" samego siebie. To ostanie jest tu dość istotne.
Podajmy przykład: ktoś ukradł komuś kołpaki samochodowe. Złapany oddał je. Zło niby zostało naprawione. Ale pozostało serce tego człowieka, który zapewne ciągle jest do grzechu przywiązany; który żałuje nie tyle popełnionego zła, ale tego, że został złapany i musiał ukradzione oddać. Przemiana serca jest więc tu koniecznie potrzebna.
Jednym z warunków uzyskania odpustu jest "wolność od przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, nawet lekkiego". To właśnie ta przemiana serca, która dzieki Bożej łasce powoduje, że kara jest niepotrzebna...
Zobacz też
TUTAJ