14.04.2005 09:28

Nie jestem mężatką ale pewnie kiedyś będę i nie rozumiem podejścia Kościoła do niektórych spraw. Nie chodzi o to, że w ogóle nie chcę miec dzieci, ale z różnych względów nie wyobrażam sobie żeby było ich więcej niż dwójka. Proszę wybaczyc że mówię o sprawach tak prozaicznych ale to kobieta bierze na siebie trud noszenia dziecka, porodu itp. i ja się tego boję. Tymczasem Kościół uczy że jako żona powinnam okazywac mężowi miłośc prze współzycie i to zawsze pełne. I że właściwie nie powinnam odmawiac. A potem to ja ponoszę "konsekwencje" (proszę wybaczyc że tak piszę o istocie ludzkiej jaką jest dziecko, ale w pewnym sensie ciąża i później wychowanie dziecka - kolejnego - to wcale nie taka prosta sprawa) Gdybym była w pełni posłuszna Kościołowi w tym względzie, byłabym ZMUSZONA do posiadania dużej rodziny. Dlaczego odbiera się mi wolnośc wyboru?

Odpowiedź:

Rozwiązanie Twojego problemu tkwi w wyjaśnieniu przyjętych przez Ciebie nieco błędnych założeń. Po pierwsze - wydaje się że o tym zapomniałaś - kobieta nie jest płodna na okrągło. Przez większość cyklu miesięcznego nie może zajść w ciążę. Istnieją metody, które pozwalają płodne dni kobiety ustalić. Jeśli małżonkowie nie chcą kolejnego dziecka, wtedy w te dni nie współżyją.

Po drugie: nie jest tak, że dziecko to sprawa tylko kobiety. Oboje małżonkowie powinni decydować o poczęciu. Dlatego mąż, jeśli jest odpowiedzielny i jeśli nie chcą kolejnego dziecka, nie powinien wymagać od kobiety współżycia w okresie, w którym może ona zajść w ciążę.

Proszę pamiętać, że w prawdziwej miłości nie można sprowadzić do zaspokajania popędu. Istnieje cała gama innych sposobów okazywania sobie miłości i czułości. Warto też je stosować. Wtedy łatwiej jest w sytuacji, gdy któreś z małżonków z powodu choroby czy złego samopoczucia nie ma ochoty na współżycie...

Zobacz też TUTAJ

J.

więcej »