08.01.2005 22:08

Na okładce książki z rachunkami sumienia (wydawnictwo "W drodze") znalazłem takie oto zdanie: "Na własną grzeszność trzeba spoglądać z perspektywy serca Bożego, a nie wyłącznie z perspektywy własnej poranionej duszy lub psychiki, ani tym bardziej z perspektywy naruszonego ładu, który domagałby się wyrównania".
Nie bardzo rozumiem, o co tu chodzi. Czyż my możemy znać "perspektywę serca Bożego"? Zna ją tylko Bóg. Po drugie, czy grzech nie jest zawsze naruszeniem ładu moralnego, i nie tylko zresztą moralnego, bo jego skutkiem jest zawsze jakaś szkoda, którą powinniśmy, w miarę możliwości, naprawić.

Odpowiedź:

Proszę zwrócić uwagę, ża autor tej wypowiedzi nie mówił, że nie należy patrzyć na grzech z perspektywy poranionej duszy czy naruszenia ładu moralnego, ale że nie tylko z tej perspektywy. Rzeczywiście, ważnym wydaje się, żeby popatrzyć też na swój grzech z perspektywy kochającego Boga. Żeby nie myśleć o Bogu jak o kimś, kto koniecznie chce wyrównać rachunki (stąd rodzą się czasem skrupuły). Żeby nie mówić tylko o swoich problemach (np. o poczuciu winy itp). A skąd wiedzieć, jak patrzy Bóg? Wiemy, bo objawił nam to Jezus. Choćby w przypowieści o zagubionej owcy, drahmie czy marnotrawnym synu. Ale także sam ustosunkowując się jakoś do grzeszników i grzechu. Np. do łotra na krzyżu, Zacheusza czy jawnogrzesznicy...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg