Cecylia
22.12.2004 20:55
O przemocy w rodzinie przeczytałam poniżej . Niedawno złożyłam wniosek o separację. Problem ze spowiedzią - no bo jak można iść do konfesjonału jeżeli już nie potrafię wybaczyć ? Ja za siebie może mogę ale tak skrzywdził dzieci i nadal to robi. Gdyby nie wiara chybabym zwariowała. 22 lata w upokorzeniu i 4 dzieci: 2 studentki i gimnazjalista oraz trzecioklasista. Przez lata nikt nie zechciał pomóc. Mogłam jedynie zgłosić do prokuratury, ale w takim przypadku dzieci miałyby ojca w więzieniu. Obecnie rodzina zdziwiona moim postępowaniem. Ale to mi nie przeszkadza tak jak brak spowiedzi.
Odpowiedź:
Na ten temat może Pani porozmawiać ze spowiednikiem (może lepiej po świętach, będzie spokojniej). Odpowiadający jednak nie przypuszcza, aby w Pani sytuacji chodziło:
a) o grzech
b) o brak żalu
Może więc Pani śmiało pójść do spowiedzi.
Wyjaśnijmy: to, że nie chce Pani dłużej żyć z kimś, kto poważnie krzywdzi Panią i dzieci (i ciągle to robi), nie jest żadnym grzechem. Nie ma więc Pani w gruncie rzeczy czego żałować (w sensie żalu za grzechy). Miłosierdzie nie może być głupie i naiwne. Nie możemy nie zauważać, że ktoś wcale nie chce poprawy, a wykorzystuje nasze dobre serce do tego, by nadal nas krzywdzić. W przypowieści o marnotrawnym synu ojciec przyjął swojego syna. Ale zrobił to, gdyż ten zrozumiał swój błąd, czego wyrazem było upokorzenie, które na siebie przyjął (odbarty przychodzi w biały dzień na oczach gapisów wyznać swoja winę). Ojciec nie szukał syna, kiedy ten tkwił w swoim grzechu. My mamy prawo (a nawet powinniśmy) postępować podobnie. Inaczej przez ciągłe przebaczanie stajemy się w pewnym sensie współwinni tego, że ktoś nie wkracza na drogę poprawy.
Oczywiście mówiąc o przebaczeniu odpowiadajacy nie ma na myśli drobnych spraw, konfliktów w gruncie rzeczy mało poważnych, jakich pełne jest nasze życie. Wtedy powinniśmy z serca wybaczać nawet wtedy, gdy winny nie okazuje skruchy. Trudno prowadzić wojnę o drobiazgi. Ale znęcanie się nad rodziną drobiazgiem nie jest.
Pani cierpliwie znosiła upokorzenia przez wiele lat. To wystarczająco długo. Decyzja o separacji jest dla Pani na pewno bolesną koniecznością. Jednak ma Pani do niej prawo. To nie jest grzech, że ktoś nie chce być dłużej upokarzany, że ktoś chce chronić swoje dzieci. To co Pani robi można nazwać nie tyle chęcią odegrania sie na mężu, ale pragnieniem obrony siebie i swoich dzieci. To wybór mniejszego zła. W takim wypadku trudno mówić o grzechu.
I jeszcze jedno w kwestii wybaczenia. Dobry wychowawca wie, że czasami musi narazić dziecko na konsekwencje jego czynu, bo inaczej nie zrozumie, że zrobiło źle. (Bóg często postępuje z nami podobnie). Nie znaczy to jednak, że przestaje to dziecko kochać. Wie, że dla jego dobra (a nie z chęci zemsty) tak trzeba zrobić. Wybacza ale wie, że bez bolesnych kroków nie da się sytuacji uzdrowić. Pani sprawa jest chyba podobna. Wybaczyć a pozwolić komuś dalej czynić zło, to jednak dwie różne sprawy...
J.