Zrozpaczona 23.08.2004 09:47
Na początku sierpnia zadałam pytanie w sprawie pettingu który ma miejsce w moim małżeństwie a o którym przez lata nie wiedziałam, że jest grzechem. Poradziliście mi porozmawiać o tym z mężem. Zrobiłam to. Mąż strasznie się obraził , powiedział mi mnóstwo przykrych rzeczy. Od kilku dni rozmawia ze mną służbowo i na każdym kroku stara się mi dokuczyć. Moje oświadczenie, że nie chce tego robić więcej zatrzęsło dość poważnie podstawami naszego małżeństwa. Atmosfera w domu jest nie do wytrzymania. Zaczynam mieć coraz większe wątpliwości. Maż zarzuca mi, że jestem nieczuła i zimna, że on stara się mnie zadowolić a ja go odtrącam,że lekceważę jego starania tłumacząc się przepisami Kościoła w tym względzie. Powiedział mi że do mnie się liczy Pan Bóg i ja sama a nikogo nie widzę po drodze. To stwierdzenie dało mi dużo do myślenia. Ja nie mam tak dużych potrzeb seksualnych jak mój mąż, więc dla mnie rezygnacja z pettingu jest łatwiejsza (pomimo iż bardzo to lubiłam a mąż zawsze dbał aby było mi dobrze). Tak naprawdę to mi wystarczy przytulić się do niego na dobranoc i to wszystko - a on od razu chce więcej... Mam wątpliwości czy nie daję mu zbyt dużych wymagań. Ja chcę być w porządku wobec Boga ale mąż za to "płaci" . Mąż zaakceptował czystość przed ślubem (wiem, że nie było mu łatwo), zgodził sie na naturalną regulacje poczęć i zwiazane z tym okresy wstrzemięźliwości, które z biegiem czasu umililiśmy sobie pettingierm. A teraz po 13 latach małżeństwa mówię mu że petting do grzech. Uderzyłam w jego najczulszy punkt, nawet nie dziwię się jego reakcji, jest po prostu wściekły na mnie. Proszę mi powiedzieć czy moja postawa jest właściwa ? Czy jestem jak faryzeusz, który na innych nakłada ciężary zbyt trudne do uniesienia ?
Czy mam sie godzić na petting dla świętego spokoju aby atmosfera w domu wróciła do normy, jak to pogodzić to ze swoim sumieniem, które będzie mi wyrzucać, że to jest grzech , jak mam z tym żyć?
Na spowiedzi ksiądz doradził, że mam unikać okazji do grzechu , nie prowokować męża a nawet jeżeli dojdzie do pettingu mogę przystępować do komunii. Nie miałam odwagi go zapytać jak mam unikać okazji do grzechu -przecież jesteśmy małżeństwem , sypiamy razem. Dla zdrowego 39 - cio letniego mężczyzny już sam ten fakt jest wystarczający. Mamy się odwracać do siebie tyłem tak jakbyśmy byli ze sobą skłóceni bo nawet "buzi" na dobranoc może sprowokować coś więcej...
Naprawdę nie wiem co jest właściwe. Jestem wykończona atmosferą w domu, nie wiem jak to wytrzymam. Czekam niecierpliwe odpowiedź.