Gość 02.06.2023 17:00
Szczęść Boże!
(...)
Nie wiem, co mogłabym zmienić, żeby poczuć się "pełnowartościowym" członkiem wspólnoty. A może idę w złym kierunku? Może faktycznie powinnam się zająć czymś innym i dać sobie spokój? Ale to jednak "kawał" mojego życia i zaangażowania, który dawał ogromną radość.
Jeśli to możliwe, prosiłabym o niepublikowanie mojego listu, lub ukrycie danych, które mogłyby mnie "zdemaskować". Nie chciałabym narazić się na kolejne przykrości.
pozdrawiam
Hm... Trudno mi w takich sprawach radzić. Łatwo trafić kulą w płot... Ale tak na moje wyczucie...
Wydaje mi się, że każdy kto pełni w parafii jakąś funkcję - katechety, kościelnego, organisty czy nawet gospodyni na probostwie - powinien być traktowany ja członek tej wspólnoty nawet, jeśli na terenie tej parafii nie mieszka. Przecież choć wedle prawa do parafii nie należy, to przecież faktycznie w niej właśnie funkcjonuje. I myślę, że przy odrobinie dobrej woli, także w parafii zamieszkania ksiądz mógłby do sprawy odnieść się ze zrozumieniem i życzliwością. Raczej, gdybym był proboszczem, próbowałbym Panią bardziej w życie parafii wciągnąć :) Wydaje mi się, ze to wszystko kwestia osobowości konkretnych ludzi, którzy tak czy inaczej do sprawy podchodzą. Niestety, myślę, że tego się nie da zmienić. Może Pani chyba jedynie solidnie wypełniać swoje obowiązki w nadziei, że w końcu przepis prawa kościelnego nie będzie determinował podejścia do Pani.
Znam podobne przypadki. I nie zauważyłem, by był tu jakiś problem. Bo to, jak napisałem, zależy od osobowości konkretnego proboszcza.
J.