Gość 01.03.2023 19:21
Szczęść Boże,
od kilku lat zmagam się z problemem zaburzeń obsesyjno-kompulsywnym przebiegających z lżejszym bądź większym nasileniem. Ostatnio przybierają one formę przysiąg/ślubów składanych w myślach i męczy mnie to, że rzeczywiście mogłam takie coś uczynić, a pragnę założenia rodziny i myślę, że to jest moje powołanie. Myśli dotyczące ślubowania bywają natrętne i powodują wzrost wewnętrznego napięcia, natomiast czasami one po prostu się pojawiają pod wpływem rozważań na temat Pana Boga i w momencie poruszenia wypowiadam w myślach słowo przysięgam i dopiero po tym przychodzi refleksja, poczucie winy i reakcja stresowa dotycząca tego, że zobowiązałem się przed Panem Bogiem do czegoś takiego. A w tym momencie jestem na etapie narzeczeństwa i boję się nieważnego, niegodnego zawarcia sakramentu małżeństwa i życia w grzechu. Bardzo proszę o odpowiedź czy mam się czym przejmować. Podjęłam już współpracę z psychoterapeutą.
Bóg zapłać
Przysięga, ślub, to coś takiego, co co godziwego złożenia wymaga namysłu. Ot, przysięga małzeńska poprzedzona jest narzeczeństwem, śluby zakonne całymi latami namysłu. Trudno uznać, że jakaś natretna myśl czy nieopatrznie wypowiedziane słowo są zaraz przysięgą. Zwłaszcza gdy w grę wchodzą problemy natury psychicznej.
Powiedziałbym Bogu tak. Boże ty znasz mój problem. Za ważną uznaj tylko tę przysięgę, którą zlożę w ten sposob:
1. Powiem, że chcę przysiąc. Potem, bez przerw na inne zajecia:
2. Odmówię jedną część różańca
3. Odmówię litanię do serca Pana Jezus
4. Odmówię koronkę do miłosierdzia Bożego.
5. Odmówię kolejną część różańca
6. I wtedy, po tej serii modlitw, swoją przysięgę powtórzę. Inaczej traktuj to jako wyraz mojej choroby.
J.