Jan 03.11.2022 12:55
Dzień dobry.
Mam takie rozważanie. Człowiek zgrzeszył, i gdyby nie Ofiara Pana Jezusa za nasze grzechy, bylibyśmy na wieczność oddzieleni od Boga i podlegali karze Piekła. Choć Bóg tego nie chciał, Jego Dobroć, Miłość i Miłosierdzie tego nie chciały, to jednak Jego Sprawiedliwość kazała takiej kary. Ale Bóg znalazł sposób, by spełniona została Jego Sprawiedliwość i Miłosierdzie – to znaczy sam poniósł potrzebną karę za nas, z Miłości do nas. I tak, dzięki tej Sprawiedliwości i Miłosierdziu, mamy Ofiarę Wieczną, i na wieczność jesteśmy uratowaniu od Piekła i możemy mieszkać w Domu Ojca. Jednak pojawia się kwestia tego, że niektóre osoby nie skorzystają z Tej Ofiary i dopadnie ich ta kara wieczna. Jednak Ofiara Wieczna trwa na zawsze dla każdego kto by chciał z niej skorzystać.
Mam pytanie takie w związku z tym. Czy możliwy byłby scenariusz, że ponieważ Bóg jest ponad wszystkim, ponad wiecznością, i do Niego należy ostatnie słowo, to że kiedyś, po jakiejś ogromnej ilości czasu, nazwijmy to nawet „po wieczności”, poszczególne potępione dusze, poprzez tę straszną karę wieczną, każda w odpowiednim dla siebie czasie, będą zwracały się do Boga po Miłosierdzie i skorzystają dopiero wtedy z tej Ofiary Wiecznej Pana Jezusa i wyjdą z Piekła, i całe Niebo z radością będzie świętować w danym czasie powrót danej osoby?
Jeśli chodzi o mnie to wierzę w istnienie Piekła i w to, że jest ono najgorszą karą, że jest to straszne, i że dusze tam trafiające, w tym demony i szatan, trafiają tam bez nadziei wyjścia stamtąd, i wierzę że nie należy tego bagatelizować w nadziei, że kiedyś się skończy, i wierzę że każda dusza tam trafiająca wchodzi tam bez nadziei wyjścia. Ale wierzę też, że Bóg jest ponad wiecznością. Przyjmuję naukę o wieczności Piekła, jednak mam taką nadzieję, a może raczej nie nadzieję, tylko tak rozważam, że może przez to, że w Piekle jest to wielkie cierpienie, a dusza tam trafiająca idzie tam bez nadziei wyjścia, to że wszystko to jest jakimś może tajemniczym zamysłem Boga, by w ten trudny, ale może konieczny sposób, dać odpowiednią terapeutyczną chłostę tym duszom, by się nawróciły i przyjęły tę jedyną Wieczną Ofiarę Pana Jezusa. Może ostatni wyszedł by z Jeziora Ognia Szatan, Antychryst. Wspaniałe by to było, jakby się było w Niebie i „po wieczności” poszczególne dusze, każda w czasie w jakim byłaby gotowa, nawracały by się i przychodziły do Rodziny Bożej.
Tak się właśnie nad tym zastanawiam. Bo może Bóg najlepiej rozumie pojęcie wieczności i do Niego należy ostatnie słowo i on wie po co wszystko robi. Choć ja raczej nie chcę opierać się na tym rozważaniu, ani mieć w tym nadziei, i przyjmuję naukę o wieczności Piekła, to jednak mam taką myśl, że do Boga należy ostatnie słowo i może On kiedyś po wieczności powie: „idziemy po nich…”.
Czy takie myślenie jest jakoś heretyckie? Jak odpowiadający to widzi?
Dziękuję za odpowiedź.
Spór o wieczność piekła, czy, jak woleliby inni, o apokatastazę, trwa w Kościele od czasów Orygenesa. Ciągle pojawiają się tacy, którzy tak bardzo chcieliby pustego ostatecznie piekła, że... chyba przesadzają. I nadzieja miesza im się z rzeczywistością. Nie do mnie oczywiście należy osąd w tej sprawie, choć Kościół ten akurat błąd już potępił. Ojciec Hryniewicz, wielki zwolennik nadziei na puste piekło tłumaczył nawet, że to potępienie nie ma formalnej mocy, bo nie potępił ten, kto właściwie mógł. Ale faktem pozostaje, że Kościół uczy o wieczności kary piekła. Chyba nie po to, by straszyć, by mieć narzędzie nacisku na nawrócenie. W Biblii jest piekło pokazane jako całkiem realna możliwość. I raczej jako coś nieodwracalnego. Ale jak to naprawdę do końca jest, jeden Bóg wie..
J.