Michał 17.09.2022 17:45

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Chciałbym zapytać, jak w obecnych czasach odnosić się do kwestii COVID-19.
Okresowo przychodzą sezony infekcyjne i na każdym kroku złapać można przeziębienie, nieżyt nosa, czy zapalenie gardła, które są nie do odróżnienia od COVID-19 wariantu Omikron. Jedynie wykonanie testu zapewnia jakąś informację, choć też zdarzają się wyniki fałszywie ujemne. Do tego w sezonie infekcyjnym niemal co tydzień może pojawić się jakaś infekcja - i wtedy za każdym razem się testować? (nie mówiąc już o możliwości bezobjawowego nosicielstwa)
Jak w takiej sytuacji funkcjonować, żeby nie zaciągnąć winy moralnej?
Człowiek, jak złapie katar, czy nienasiloną infekcję, to nie chce od razu rezygnować z pracy, zakupów, czy innych elementów życia społecznego, często też dziecko ma katar, a nie ma z kim go zostawić i wysyła się je do przedszkola. Nie chce też pochopnie rezygnować ze Mszy Świętej, czując się względnie dobrze. Sytuacje można by mnożyć.
Biorąc pod uwagę trudności diagnostyczne wspomniane wyżej, jedyną stuprocentową pewność bezpieczeństwa swojego i bliźnich dałaby pełna izolacja jak za czasów sprzed roku/dwóch.
Jak się odnaleźć w obecnej rzeczywistości i rozeznawać w ewentualnym grzechu jakiegoś zaniedbania sanitarnego, bo przecież nie da się uniknąć wszystkich interakcji z ludźmi?

Odpowiedź:

Spróbujmy ocenić sytuację spoglądając na nią najszerzej jak się da. Po pierwsze, sam covid. Jego współczesne odmiany nie są już bardzo groźne. Owszem, bywa że zarażeni umierają, ale ta umieralność jest dość niska. Także objawy, jakie towarzyszą tym, którzy przez tę chorobę przechodzą nie są już tak bolesne, jak bywało dawniej. Jeśli więc narażamy kogoś na zakażenie, konsekwencje tego nie są już tak niebezpieczne i bolesne jak dawniej...

Po drugie, katar, gorsze samopoczucie... Wydaje mi się, że warto pamiętać, że nie tylko covid istnieje. Nie tylko w tym sensie, że to niekonicznie covidem zarazimy ile to, ze w ogóle powinniśmy uważać, by innych nie zarażać. Nawet katarem. Warto więc przy gorszy samopoczuciu zachować więcej dystansu, nie witać się wylewnie (zwłaszcza całując), a może też warto założyć maseczkę...

Po trzecie, nasilenie objawów chorobowych...Jeśli ktoś ma owe objawy dość silne - np. ciągle kaszle, ciągle kicha i prycha, a już zwłaszcza jeśli ma gorączkę, na pewno powinien uważać bardziej na ewentualne zarażenie innych niż ktoś, kto ma tylko niewielki katar.

Widziałbym więc te trzy czynniki, które trzeba by wziąć pod uwagę, gdy oceniamy sytuację pod względem moralnym. W praktyce najbardziej zwróciłbym uwagę na to trzecie: jeśli naprawdę źle się czuję, objawy są wyraźne, to warto się odizolować od innych i pójść do lekarza niezależnie od tego czy to covid czy nie. Na grypę też można umrzeć. Jeśli objawy są niewielkie, nie ma się czym przejmować, choć i wtedy trzeba by unikać kontaktu z osobami, co do których wiemy, że zarażenie sie może spowodować u nich poważne problemy. Ot, z osobami w trakcie chemioterapii czy starszymi schorowanymi... A jeśli nie możemy, bo jesteśmy opiekunami takiej osoby, i nie ma nas kto zstąpić, to już maseczka obowiązkowa...

Tak  bym to widział.

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg