Gość 11.04.2022 12:04
Szczęść Boże.
Znalazłam się w bardzo dziwnej i trudnej sytuacji, Byłam u spowiedzi w zeszłym tygodniu ale w sobotę nadużyłam alkoholu. Okropnie się z tym czułam więc postanowiłam w niedzielę palmową wyspowiadać się. Gdy wyznałam ten grzech, ksiądz krzyknął na pól kościoła: upiłaś się? Ja zamarłam, próbowalam wyjaśnić sytuację ale ksiądz odpowiedział sobie za mnie, że nie i stwierdził: na milość Boską to nie jest grzech i puknął w konfesjonał bez rozgrzeszenia. Potraktował mnie jak jakąś dewotkę, która biegnie do spowiedzi z każdym kichnięciem, poniżył przed ludźmi w kościele. Ale to nie ważne. Pytanie w jakiej teraz jestem sytyacji? Czy to co powiedział ksiądz jest wiążące? Czy mam grzech i mam iść do innego kapłana?
Skoro ksiądz uznał że nie było z czego rozgrzeszać, to wszystko w porządku. Nie wiem co Pani rozumie przez nadużycie, ale jeśli człowiek wypije i zaszumi mu w głowie, to jeszcze nie jest grzech, zwłaszcza grzech ciężki. Przyjmuje się, że ciężki zaczyna się w momencie upicia się do nieprzytomności. Można by się też zastanawiać, gdy człowiek pije choć wie, że wtedy zaczyna robić głupie rzeczy... Ale jeśli zachowuje się normalnie, to nie ma powodu, by mówić o grzechu ciężkim.
J.