Gość7778 27.12.2021 17:36
Szczesc Boze
Męczy mnie ostatnio okropnie pewna rzecz
Byłam u spowiedzi z całego życia bo żyłam praktycznie bez Boga i chciałam zmienić swoje życie by byc bliżej Niego
Chciałam by moja spowiedź była szczera ale mojemu rachunkowi sumienia towarzyszył ogromny strach przed wypowiedzeniem niektórych rzeczy i po prostu czuję że mój strach poniekąd wygrał i pewnych rzeczy nie dopowiedziałam...
Takich rzeczy jak:
1. Kiedyś rano obudził mnie krzyk jednego dziecka z rodziny, byłam wtedy zmęczona a to dzięki cały czas krzyczało, z tego poirytowana po prostu sobie wyobraziłam jak zaraz ja to dziecko poddusze bo mnie okropnie denerwuje wtedy przez chwilę pomyślałam o Bogu i otym że to nie okej ale nie przerwałam tej myśli tylko już chciałam wstać i to zrobić, ale psychopatka nie jestem i opanowałam końcowo swoje nerwy
Czuję że to był grzech ciężki przez to że nie odrzuciłam tego za pierwym razem tylko mnozylam w sobie te nienawisc
I właśnie podczas rachunku sumienia do spowiedzi z całego życia ukazał mi się ten grzech
I też mam wrażenie że bałam się powiedzieć że "miałam myśli o uduszeniu kogoś" więc powiedziałam tylko że miałam nienawistne myśli
Choć ja już sama nie pameiaym czemu ja tego nie powiedziałam, mi się wydaje po prostu że wewnętrznie nie chciałam powiedzieć o uduszeniu więc stwierdziłam że powiem tylko że miałam nienawistne myśli
2. Podczas mojego okresu w którym w ogóle Boga nie było miałam wiele nieczystych myslo, ale co z myślami które mnie podniecały a w pewnym sensie nie dotyczyły współżycia, czy wyglądu kogoś nagiego? Na spowiedzi z całego życia powiedziałam że miałam nieczyste myśli bo bałam się powiedzieć księdzu o czym dokładnie były te myśli które mnie podniecały ale teoretycznie nieczyste nie były... Przez chwilę zastanwaoalm się czy może nie nazwać tego inaczej ale chyba starych wziął gore i powiedziałam że miałam tylko myśli nieczyste...
Skrupulatnie nazywam swoje grzechy
Niby chce zakończyć to co było i wyznać wszytsko ale kiedy dochodzi co do czego strach bierze górę i nie mówię mam takie wrażenie o ważnych rzeczach
Kiedy moje wątpliwości zostają rozwiane i już odsuwam od siebie przeslzosc cały czas czuje ciężar który staram się odrxucic ale on nie odchodzi
A gdy strach nie odchodzi nagle jak szpilka w moją głowę wbija się kolejna rzecz której mogłam nie powiedziec specjalnie
Przyznam że się nawróciłem przez strach przed piekłem, ale staram się to zmienić aby wierzyć dla Boga
I właśnie przez mój strach przed piekłem ciężko jest mi Bogu zaufać i zakończyć to wszytsko
Przez strach przed piekłem czuję potrzebę rozeznawania moich grzechów szczegółowo byleby czegoś nie zataić a gdy dochodzi co do czego to i tak coś zepsuje
Starałam się czytac pismo święte ale za każdym razem kiedy czytam fragmenty (z nowego testamentu) czuję się jakbym była skazana na to piekło, czuję się źle, odczuwam jeszcze większy strach i przestałam przez to rozważać pismo święte co wiem że dobre też nie jest ...
Nie mam stałego spowiednika, ciężko mi jakiegoś znaleźć
Cały czas zadaje pytania czy moja spowiedź generalna była ważna bo nie chce jeszcze raz wyznawać tych samych grzechów
Nie wiem jak mam to zakończyć, czuję się jakby to była sytuacja bez wyjścia a jednak wyjście jest, kolejna spowiedź generalna ale kiedy o tym myślę to nie chce iść do niej okropnie kojeny raz...
Najpierw ogólnie... W obu konkretnych przypadkach o których na początku piszesz uważam, że wszystko jest OK. To znaczy że nie było żadnego zatajenia grzechów. Pamiętaj tez jednak, że skoro ksiądz odpuścił Ci grzechy, to odpuścił wszystkie. Nie musisz i nawet nie powinnaś grzebać w tych starych sprawach. Jak widzisz do niczego dobrego to nie prowadzi, nakręca spiralę niepewności, a jednocześnie jest jakimś wyrazem niewiary w to, że Bóg jest dobry. No bo jeśli Bóg odpuszczenie grzechów uzależniałby od szczegółowego opisania ich wszystkich, wiele osób nie mogłoby odpuszczenia zyskać. Na przykład ktoś, kto 30 lat żył bez Boga nie może wręcz pamiętać wszystkich szczegółów swoich grzesznych czynów. Ty też przyszłaś do spowiedzi po latach. I naprawdę trudno, żebyś np. wszystkie swoje złe myśli szczegółowo opisywała. Ogólne powiedzenie co było grzechem, czego dotyczył, najczęściej w zupełności wystarczy. Gdy dotyczy myśli - na pewno. Pamiętaj: Bóg jest dobry. I nie zamierza nad wracającym do Niego grzesznikiem pastwić się wymagając, by z powodu drobiazgów wielokrotnie powtarzać ciągle tę samą spowiedź....
Nie czujesz tego? Nie szkodzi. Nie uczuciami mierzy się dobro i zło, prawdę i fałsz, ale rozumem. A rozum podpowiada to, co napisałem wyżej, plus jeszcze to, że obie sprawy, o które szczegółowo zapytałaś, nie mogły mieć wpływu na ważności spowiedzi. Konkretnie:
1. Wydaje mi si, że to raczej była nawet pokusa, a nie grzech. A jeśli grzech, to lekki. Ostatecznie przecież opanowałaś się i nic nie zrobiłaś, prawda?
2. Nie bardzo rozumiem o co chodzi. Ale proszę nie pisać: sądzę, że określenie ogólne "nieczyste myśli" zupełnie tu wystarczy, nawet jeśli nie dokładnie nieczystości seksualnej dotyczyły, ale czegoś innego podniecającego...
Podsumowując: zaufaj Bogu, że jest dobry. Bez tego nigdy nie dasz rady wyzwolić się z myśli o tych dawnych grzechach. Ciągle coś będzie się przypominało. Tymczasem Ty z żalem się spowiadałaś i grzechy wyznawałaś, tyle że nie zawsze bardzo konkretnie. Ale jak napisałem - w obu przypadkach takich konkretów nie trzeba było. Wszystko więc jest OK, zyskałaś odpuszczenie grzechów. Tak podpowiada rozum. Nawet jeśli tego nie czujesz, zaufaj Bogu. Porzuć te obawy. Bóg jest dobry...
J.