Alicja23 20.11.2021 12:36
Witam
Prosze już na wstepie o jak najszybsza odpowiedz bo nie mam pojęcia co robić, nie daje już rady
Jakieś pół roku temu popełniłam wiele grzechów zwiazanych z czystościa i zapragnęłam powrócić do Boga
od października niemal non stop chodze do spowiedzi
moje pierwsze spowiedzi były pełne zatajania grzechów i wybielania sie
Już wtedy dopadały mnie okropne skrupuły i właśnie pzez nie zdecydowałam się iść do spowiedzi z całego życia aby szczerze nawet ze szczegółami wszystko opowiedzieć, by zakończyć to błędne koło ale i po pierwszej takiej spwoeidzi z całego życia znowu pojawiły się wątpliwości wiec tydzień później poszłam do kolejnej spowiedzi z całego życia... Ulga po spowiedzi towarzyszyła mi tylko kilka dni, potem znowu mi sie przypomniały grzechy i znowu pobiegłam do spowiedzi tylko nie takiej z całego życia. Spowiednik powiedział mi aby już do tego nie wracać i zamknąc ten rozdział w życiu
Ale ja nie potrafie
i tu właśnie zadam swoje pytania które mnie męczą i nie dają zyć, bo chce raz na zawsze zamknac to wszystko i żyć normlanie przy Bogu
1. kiedy robiłam rachunek sumienia przypomniała mi sie pewna myśl której okropnie bałam się wyznać i nie chciałam powiedzieć przy spowiedzi czego dotyczyła, ale uznałam że to była myśl bluźniercza i tak na spowiedzi powiedziałam "miałam blużniercze myśli o Bogu'' i teraz dręczy mnie to czy dobrze te myśl nazwałam, czy nie było to pewnego rodzaju zatajenie. Boje sie że ta spowiedz przez to mogła nie być ważna bo nie powiedziałam o czym dokładnie była ta myśl bo przy rachunku sumienia sie jej wsytdziałam, tylko powiedziałam, że miałam myśl blużniercza. Pytałam się paru innych księży i powiedzieli że nie ma co wchodzić w szczegóły i spowiedz była ważna, ale ja dalej nie mam pewności, bo czuje jakbym zataiła jakiś ważny fakt mówiąć tylko że byłą to bluźniercza myśl
2. Drugie pytanie również dotyczy myśli. Mianowicie przy spowiedzi z całego życia powiedziałam ''miałam nieczyste mysli'' bo miałam wrażenie, że to wystarczy popwiedzieć w przypadku kiedy miałam tych mysli w tym okresie mase i nie kazdą bym spamiętała. Ale potem miałam wrażenie że to nie jest wystraczające to co powiedziałam i znowu sie zastanawiałm czy przy rachunku sumienia troche nie kombinowałam aby powiedziec to jak najkrócej wiec poszłam do jeszcze jednej spowiedzi (już nie generalnej) aby powiedzieć ''kiedys miałam nieczyste, chore i pożadliwe myśli i fantazje''. I znowu mam wątpliwości... Nawet ty wstyd mi sie przynac ale w tamtym okresie (...)
Czy moja spowiedz w tym wypadku była ważna? Czy to nie jest zatajenie istotnego faktu ?
Nie wiem, prosze Boga cały czas aby mi powiedział, czy te moje dwie spowiedzi były ważne i za każdym razem kiedy próboje powierzyć to Bogu dostaje dwa razy wieksze wyrzuty sumienia i jakby coś mi mówiło, że jeszcze raz powinnam iść do spowiedzi z całego życia
Tyle że ja już nie chce... po prostu nie moge, ten stres i to wszystko jest nie do wytrzymania. Mam do siebie wyrzuty że nie moge raz a dobrze sie wyspowiadac kiedy tego szczerze chce. Ja już naparwde chce to zakończyć ale nie wiem co robić. Nie moge przecież wiecznie uciekać. Czuje że kolejna spowiedz z całego życia byłaby jedynym rozwiązaniem, ale ja już nie moge, nie mam na te spowiedzi już siły.
Prosze o jak najszybsza odpowiedz
nie wiem kogo prosić o pomoc
Skoro spowiednik kazał nie wracać do przeszłości, to tak należałoby zrobić. Cieszyć się, że złą przeszłość została zmazana, a nie ciągle bać się, że może jednak nie. Do tego właśnie sprowadza się cała istota tego problemu: do lęku. Nic nie da to, ze odpowiem na Pani pytania. Będzie Pani pytała dalej, bo od mojej odpowiedzi lęk nie minie. Minie, gdy Pani go odrzuci. Powie sobie, ze na przekór temu lękowi będzie Pani żyła, jakby tego lęku nie było. Nie da się? Dopóki będzie Pani myślała, ze kolejne odpowiedzi kolejnych osób wygaszą lęk, on faktycznie nie minie. Ten lęk trzeba ugasić zaufaniem Bogu. Że skoro Jego sługa w spowiedzi powiedział "nie wracaj do starych grzechów", to tak właśnie chce, żeby pani zrobiła. Czego jak czego, ale takich rozstrzygnięć spowiednika na pewno można i trzeba słuchać.
Zresztą... W pierwszym wypadu, owej bluźnierczej myśli, faktycznie nie ma do czego wracać. Słusznie radzili Pani i spowiednik i inni księża, że takie ogólne wyznanie wystarczy. Źle by było, gdyby podczas spowiedzi powtarzała Pani bluźnierstwo, prawda?
W drugim jest podobnie. Wyznanie, że miała Pani w tamtym okresie często nieczyste myśli jest w zupełności wystarczające. Nie trzeba mówić szczegółowo czego dotyczyły. To zresztą mogłoby też spowiednika narazić na jakiś grzech, prawda? Zdecydowanie nie jest to potrzebne. W spowiedzi z grzechów przeciw VI przykazaniu szczegółowość nie jest wskazana... A co jest istotny szczegółem? Ot na przykład to, czy samemu jest się mężem/ żoną czy nie. Czy osoba z którą się współżyło była związana węzłem małżeńskim czy nie. Czego konkretnie dotyczyły nieczyste myśli na pewno nie trzeba i raczej nie powinno się mówić. "Nieczyste, chore i pożądliwe" - jak to Pani w którejś kolejnej spowiedzi określiła - to już szczyt dokładności.
Słowem: naprawdę nie ma powodu, by z tych samych grzechów spowiadać się jeszcze raz. Wszystko powiedziała Pani tak jak trzeba. Rozstrzygające jest tu to, co powiedział spowiednik: nie wracać już do dawnych spraw. Nawet jeśli coś nowego się Pani przypomni. Trzeba zaufać Bogu, że skoro jego sługa tak w sakramencie pokuty powiedział, to On też tak uważa. A nawet gdyby w jakimś innym przypadku uważał inaczej iż zdecydował spowiednik, to przecież będzie tę decyzję spowiednika szanował i na pewno do spowiadającego się pretensji mieć nie będzie. Po to ustanowił sakrament pokuty i pojednania, żeby decydował człowiek. A Bóg wie, że może być omylny. Zaznaczam, że piszę o sytuacji, w której by się spowiednik pomylił. W Pani wypadku moim zdaniem nie ma najmniejszego powodu do myślenia, ze spowiednik nie miał racji. Miał. Zdecydowanie.
J.