Gość 06 10.05.2021 22:33

Czy możliwe jest u mnie opętanie?

Zacznę od początku jestem wierzącą osobą służę jako ministrantka od paru lat chodzę do kościoła i zawsze byłam blisko Boga. Czułam się przy nim dobrze i po pewnym czasie a dokładnie na początku roku coś się stało zaczęłam mieć dziwne myśli wręcz obrażające Boga, Maryję,Jezusa nie wiedziałam co się ze mną dzieję męczyłam się z tym psychicznie płakałam każdej nocy żeby tylko to ode mnie wyszło, coraz więcej i więcej nie wytrzymywałam z tym.. potem po modlitwach do Boga tych myśli było znacznie mniej ale jednak nie odeszły całkiem, zaczęłam o tym czytać, myśleć i wyczytałam gdzieś że jest bardzo możliwe opętanie przez złego ducha. potem zaczęłam panicznie bać się piekła bałam się grzechu przeciwko duchowi Świętemu automatycznie kiedy czytałam o grzechach ciężkich to moje niechciane myśli chciały to zrobić, zgrzeszyć, brzydko pomyśleć, zawrzeć jakiś pakt, przeraża ,mnie to ale nie mam pojęcia co robić. Czytałam też że jest to również związane z jakąś chorobą psychiczną a dokładniej nerwicą natręctw.

Odpowiedź:

Najlepiej byłoby porozmawiać ze spowiednikiem, który, ewentualnie, odesłałby do osoby bardziej kompetentnej. Moje niewielkie doświadczenie w tym względzie podpowiada mi jednak, że mało prawdopodobne, by to było opętanie. Raczej (początki) jakiejś nerwicy wywołanej lękiem. Pewnie wzmacnianej podszeptami szatana, ale nie chodzi o opętanie tylko zwyczajna pokusę. Ta pokusa nazywa się "przestań się starać, bo i tak nie dasz rady". No bo o to tu chodzi: żebyś dała sobie spokój, bo i tak jesteś brudna, niegodna itd itp. Stąd te natrętne niechciane myśli, stąd jeszcze większy lęk przed potępieniem. A to albo nieprawda albo gruba przesada. Ty akurat bardzo się starasz. A najlepiej świadczy o tym fakt, że to wszystko rozgrywa się nie nie na podstawie refleksji nad czynami, ale tego, co dzieje się w głowie. Do głowy przychodzić mogą różne rzeczy. Pamiętaj, że niechciane myśli, choć przychodzą do Twojej głowy, nie są grzeszne. Bo by zaistniał grzech trzeba aktu woli: chcę tego zła. A Ty nie chcesz, bo Cię o przeraża, bo płaczesz itd... To coś zewnętrznego. To - jak napisałem - skutek rodzącej się nerwicy, pewnie wzmocnionej pokusami...

Co robić? Zaufać, że Bóg jest dobry i nie chce ani Twojego udręczenia ani, tym bardziej, potępienia. To nie jest tak, ze Bóg czyha na Twój grzech: zła myśl przyszła do głowy więc trach, do piekła. Niechciane złe myśli nigdy nie są grzechem. A jeśli nawet człowiek grzeszy przez swoje "chcę zła" Bóg zawsze czeka na powrót. Tyle że Ty wracać nie musisz, bo te myśli, niechciane nie są grzechem. Ty jesteś blisko Boga (bez wnikania, czy popełniasz inne grzechy; tu chodzi o te niechciane myśli, obawy, lęki...

Zaufaj więc, że Bóg jest dobry i chce Twojego zbawienia. Na pewno za żaden grzech człowieka nie przekreśla, tym bardziej za niechciane myśli, które grzeszne nie są. Co robić, gdy takie myśli przychodzą? Spokojnie, bez paniki, zajmij myśli czym innym. Podkreślam: spokojnie, bez paniki. Bo im bardziej się tych myśli boisz, tym pewniej przychodzą. Bo...

Niechciane myśli maja to do siebie, że przychodzą tym pewniej, im bardziej ich nie chcemy. Spróbuj np. nie myśleć o słoniach grających w piłkę nożną. Dopóki koncentrujesz się na myśli, żeby o tym nie myśleć, tak długo o tych słoniach myślisz. Chodzi więc o to, żeby przestać się na tym koncentrować.

 

A to hmmmm, hmmmmm o którym piszesz w kolejnym pytaniu (skasuję go, bo to powtórka pytania) na pewno nie było otwarciem na złego ducha. To była zabawa w mantrowanie, nie mantrowanie. I to - jak piszesz krótka, kilkunastosekundowa...

J.

 

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg