rozpoznawanienickuwtoku 13.12.2020 09:21
No więc tak. Nie uznaję tego Boga (wierzę w niego jako jednego z wielu, ale nie chcę mieć z nim nic wspólnego), za rzekome grzechy nie żałuję (uważam, że nie ma nic złego w przeklinaniu i niezgadzaniu się z rodzicami), jednak mimo wszystko chcę zachować chociaż minimalny szacunek dla tej religii.
Spowiedź powinna być szczera i z żalem za grzechy - jak wczesniej powiedziałam, za nie nie żałuję. Komunia w takim wypadku byłaby komunią świętokradzką, bo spowiedź byłaby nieważna i ja sobie z tego sprawę zdaję. Dlatego nie chcę przystępować ani do spowiedzi, ani do komunii - nie byłyby szczerze (a w mojej ocenie jedynie mi szkodzą - proszę to zrozumieć, to kwestia innej wiary).
Z problemem przychodzi moja matka: skrajna katoliczka, która grozi mi wyrzuceniem z domu lub - cytuję - "pierdolnięciem mi w łeb że nigdy więcej się nie obudzę" jeśli do tej spowiedzi i komunii nie przystąpię. Robię to pod przymusem, "obrażam" tą wiarę pod przymusem.
Katechizm mówi, że za czyjś grzech jesteśmy odpowiedzialni m.in. wtedy, gdy nakazujemy go zrobić. W tym wypadku tak jest - niejednokrotnie mamę o tym uświadamiałam - w rezultacie ta wyskakuje z krzykami, że jak ja śmię mówić, że to jej religia (a kogo? Tomka spod Krakowa? Kasi z Gdańska? Co ona wyznaje luteranizm czy islam?), że szatan mnie opętał (????? No logiczne, że jak się z nią nie zgadzam, to opętanie), że ja jeszcze zapłaczę, że doprowadzam ją do płaczu (ale jak ja ryczę przez to całe godziny, dnie, tygodnie i lata, to już spoko. Subtelna różnica jest taka, że ja jej nic nie narzucam).
W takim wypadku, po przedstawieniu całej sytuacji: czy mogę zrzucić odpowiedzialnośc za komunię świętokradzką na nią?
Przypominam: nie jest to moja wina, jestem do tego zmuszana. A energetyka za to się musi wyrównać.
I pomoc od rodziny możliwa nie jest, każdy z nich to skrajny "nieprawdziwy" katolik, który prędzej by mnie własnoręcznie zabił niż pomógł w takiej sprawie.
Przykro czytać, że ktoś odchodzi od wiary. Trochę Twoją matkę rozumiem. Jest przerażona i nie wie co zrobić; jak Cię przekonać. Pewnie liczy, że to tylko jakiś chwilowy kaprys, który z czasem przejdzie. I dlatego próbuje Cię zmuszać. Nie wiem ile masz lat, ale tak czy siak to Twój wybór. Teraz trzeba by zapytać co się stało. Co się stało, że tak widzisz sprawy... Nie wiem oczywiście i nie będę zgadywał czy to efekt jakiegoś konkretnego wydarzenia czy raczej proces, na który nałożyło się wiele róznych, może nawet drobnych spraw, przemyśleń itd...
Spowiedź to nie czary mary. Na pewno nie powinno się do spowiedzi chodzić po to, żeby coś tam odfajkować. I na pewno nie należy w stanie grzechu ciężkiego przystępować do Komunii. A z matką...
Być może problem leży w tym, że za dużo w tych waszych relacjach złości. Gdy czytałem to pytanie też czułem się atakowany, choć pewnie nie taka była intencja pytającej. Wydaje mi się, że jeśli będziecie potrafiły porozmawiać bez złości, to może sprawy jakoś się ułożą. Póki co jedna strona stawia sprawę ostro i druga. To pewnie w obu wypadkach wynik bezradnej miłości; obie chciałybyście, by było inaczej, ale nie wiecie jak przekonać do swoich racji albo przynajmniej sprawić, by druga strona te racje uszanowała... Nie wiem, czy to mądre, ale może powiedz mamie, że ją kochasz, ale do spowiedzi nie pójdziesz...
J.