Gość 13.11.2020 20:31

Mam pytanie dotyczące myśli erotycznych dotyczących żony. Spotkałem się z opinią, że jeżeli w najbliższym czasie współżycie nie jest możliwe, to powinno się ich unikać, by nie prowokować podniecenia, które nie może znaleźć ujścia oraz żeby nie były taką zastępczą formą współżycia. Z drugiej strony mój spowiednik opowiadał, że spotkał się z przypadkiem gdy takie myśli pomagały przetrwać okresy przymusowego rozstania. Poza tym z tego co mi wiadomo myśli takie nie są grzechem np. u wdów/wdowców u których przecież nie ma i nie będzie już możliwości współżycia z tą osobą. Pytam ponieważ obecnie nie możemy z żoną współżyć z przyczyn medycznych i taka sytuacja potrwa kilka miesięcy. Mam wrażenie, że mi tego typu myśli i pragnienia dotyczące przyszłego współżycia raczej pomagają opanować i kontrolować pobudzenie, niż szkodzą. Np. gdy pojawiają mi się jakieś myśli nieczyste, to zaczynam myśleć o przyszłym współżyciu z żoną i to pomaga. Czasami sam wywołuję takie myśli (dot. żony) bo sprawiają mi przyjemność (seksualną, ale oczywiście nie orgazm), ale nawet jeżeli powodują one jakieś pobudzenie to niewielkie i nawet nie wymagające jakiegoś wysiłku do opanowania go. Pojawia się natomiast takie uczucie tęsknoty do tego współżycia, ale to też do niczego nie prowadzi. Co Odpowiadający o tym myśli?

Odpowiedź:

Współżycie w małżeństwie nie jest grzechem, więc i pragnienie go grzechem nie jest. Jeśli pomaga to Panu w opanowaniu swojego popędu i nie prowadzi do działań "zastępczych", to nie ma tu grzechu.

Czy lepiej unikać takich myśli? Trudno powiedzieć, bo przecież każdy jest inny. Ważne, by zachować małżeńską wierność. I to się liczy.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg