1 22.10.2020 15:04
Szczęść Boże,
1.Wiem i się zgadzam z tym, że samogwałt jest zły. Mam tylko pewien problem. Nie wiem czy to prawda czy po prostu te wszystkie środowiska i ludzie promujący seks przed ślubem zrobili mi taką wodę z mózgu. Ciągle gdzieś czytam lub słyszę, że jak się chłopak nie masturbuje, to ma tyle napięcia seksualnego, że to mu szkodzi, bo nie może się rozładować. Inne opinie są takie, że masturbacja zdrowie poprawia i samopoczucie. Podobno ludzie którzy się masturbują mają lepszy seks czy jakoś tak. Czy naprawdę samogwałt daje tyle korzyści? Czy jest to może tylko jakaś iluzja szatana? Oczywiście nawet gdyby samogwałt miał tyle plusów to wiem, że jest grzechem i się z tym zgadzam, ponieważ seks jest tak piękny, że powinien być dla żony, a nie dla siebie samego.
2.Czy gdyby in vitro było robione bez zamrażania lub mordowania nadliczbowych zarodków to państwo powinno tego zakazywać? Wiem, że i tak byłoby to złe, bo ludzi się po prostu nie produkuje na zamówienie, ale czy nie mogłoby być to na zasadzie takiej jak antykoncepcja. Obywatele decydują sami. Oczywiście z uszanowaniem klauzuli sumienia lekarzy. Jaka jest opinia odpowiadającego? Osobiście skłaniam się ku zakazowi ale z drugiej strony nie wiem.
3.Czy gdyby stwierdzono, że jakiś święty został kanonizowany z powodów politycznych to podważyłoby to nieomylność Kościoła, a przez to i obaliłoby katolicyzm?
1. Ludzie mówią różne rzecz. Na przykład że "jak mąż żony nie bije, to jej wątroba gnije". Nie ma co się przejmować. A co do satysfakcjonującego seksu, to osoby masturbujące się mają większy problem z jego osiągnięciem niż osoby, które tego nie robią. Przyczyny dość oczywiste...
2. Kościół uznaje procedurę in vitro za działanie niemoralne nie tylko ze względu na śmierć zarodków "nadliczbowych". To otwieranie furtki dla wielu innych nadużyć. Wyczerpująco przedstawiono to w dokumencie Dignitas personae.
3. Powód polityczny to jedno, a drugim byłoby ogłoszenie świętym człowieka, który nie byłby tego godzien. Póki co to teoria, więc nie gdybajmy.
J.