Gość 10.07.2020 14:54
Szczęść Boże, mam taki problem, że cały czas jak chcę zrobić cokolwiek to doszukuję sie w tym grzechu i caly czas myślę o Panu Bogu, nie chcę Go obrażać i o nim nie myśleć, ale tylko żeby się dobrze czuć mogę nie zwracać uwagi na te myśli i żyć sobie normalnie? Codziennie się modlę rano i wieczorem i myślę, że to wystarczające, bo przecież spotykam się z Bogiem codziennie. Czasami też wstąpię w tygodniu do kościoła w tygodniu, pomodlę się jak popełnię jakiś grzech, i tu pytanie zdarza mi się to(modlenie po grzechu) prawie cały czas, czy ja dobrze robie? Nie chcę powiedzieć, że tracę czas na modlitwie, ale modlę się prawie po każdym najdrobniejszym grzech, właśnie przez myśleniu non stop o tym czy to co robię to grzech czy nie i to sprawia, że ja jestem cały czas smutny i nie czerpię radości z życia.
Człowiek powinien się zastanawiać, czy to, co robi, nie jest przypadkiem złe. Na pewno jednak nie musi się zła na siłę doszukiwać. Proponuję robić tak: unikać tego, co ewidentnie jest grzechem, zwłaszcza poważnym, a rozmyślanie nad resztą zostawić sobie na wieczorną modlitwę.
A co do radości życia... Tak, to jest problem, jeśli Boga traktuje się jak wielkiego nadzorcę czyhającego na nasz błąd. Trzeba inaczej spojrzeć na Boga. Tak, jak nam pokazuje go Biblia, zwłaszcza z Nowym Testamencie sam Jezus Chrystus. A Bóg jest dobry. Chce dobra i na pewno nie chce nikogo dręczyć z powodu jakichś drobiazgów.
W Ewangelii - to ważne - nacisk położony jest nie na to, by nie grzeszyć, ale by stawać się lepszym. To ważne. Jasne, musimy się wystrzegać niewierności wobec Boga. Grzech ciężki już na pewno taką niewiernością jest i tu nie ma co się usprawiedliwiać. Ale s stosunku do innych spraw, zwłaszcza gdy chodzi o coś, co nie wiadomo czy w ogóle jakimkolwiek grzechem jest, trzeba raczej tego pozytywnego nastawienia. Nie unikania...
J.