Gość 13.06.2020 16:49

Szczęść Boże,
mam taki nietypowy dylemat. Może dziwnie to zabrzmi, ale nie lubię św. Pawła. W moim odczuciu jego nauka wypaczyła przesłanie Ewangelii. Nie podoba mnie się to, że od idei zbawienia poprzez wiarę (ewangeliczne: "Aby każdy, kto w Niego wierzy...") przechodzi do zbawienia poprzez czyny - to jego zbawienie poprzez "rodzenie dzieci". To w ogóle brzmi jak w hinduizmie. I jest to myślenie charakterystyczne dla religii pogańskich. Nie podoba mi się też stawianie małżeństwa na piedestale. Ewangelia mówi coś innego - na przykład o porzuceniu wszystkiego dla Chrystusa po to, żeby otrzymać stokroć więcej i życie wieczne.
Chociaż mógłby ktoś (nie bez racji) powiedzieć, że w kilku momentach popiera on życie w trwałej czystości, to jednak, patrząc na całość, należy stwierdzić, że nie do końca.
Taką osobą, która była krytykiem św. Pawła, był M.F. Long. W tym aspekcie to się akurat z nim zgadzam, aczkolwiek nie wiem do końca, czy to, co się stało z tym św. Pawłem, wynikało tylko z poczucia winy z powodu prześladowania chrześcijan. Czy może były jakieś inne powody?

Odpowiedź:

Nie bardzo rozumiem o co pytasz. "Czy to, co się stało z tym św. Pawłem, wynikało tylko z poczucia winy z powodu prześladowania chrześcijan. Czy może były jakieś inne powody?" Nie rozumiem.

Święty Paweł, podobnie jak Ewangeliści, wyraźnie pochwala oddanie wszystkiego dla królestwa Bożego. Nie deprecjonują jednak wartości życia w małżeństwie. Obie drogi życiowe są dobre. Rodzenie dzieci nie jest czymś gorszym niż zostanie misjonarzem. I o to w Ewangelii chodzi. Że zbawienie można osiągnąć różnymi drogami, a jedna nie jest lepsza od drugiej. Tak jak w ludzkim ciele - by użyć porównania św. Pawła - wszystkie członki są potrzebne. Sama głowa nic nie zdziała, sam tułów też. Ale podobnie też sama ręka, sama noga czy sam palec u tej nogi.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg