GośćW12 30.03.2020 11:24

Dzień dobry,
Jestem osobą która często rozmyśla i analizuje różne rzeczy. Jakiś czas temu przyszło mi do głowy coś takiego: czy świat bez zła w ogóle jest możliwy, czy ma sens? Może to brzmieć dziwnie, bo przecież wiemy, że przez zło wiele ludzi cierpi, ale z drugiej strony często coś złego, co nas spotyka pozwala nam docenić dobro albo znając konsekwencje złego wybieramy dobro. W ogóle cała nasza kultura-filmy, książki-lubimy kibicować dobrym bohaterom, którzy pokonują „tych złych”, w szkole praktycznie we wszystkich lekturach spotykamy się z jakimiś problemami, złem, niemoralnością, są organizowane konferencje na temat różnych problemów na świecie, o czym by debatowali ci wszyscy naukowcy, gdyby nie było nic złego. W społeczeństwie też się rozmawia o postaciach kontrowersyjnych, np. z popkultury, które nie zawsze są wzorem do naśladowania. Często czyjeś wady, przywary są źródłem komizmu czy to w literaturze czy w filmie, czy w życiu.
Trudno sobie wyobrazić, że nagle wszyscy będą dla siebie mili, rozmodleni, zachowywali się tak jak trzeba itd. W ogóle po co byłyby wtedy te wszystkie kazania księży o odejściu od grzechu, sakrament pokuty.

Nudno by było, gdyby nigdy nic się nie działo, w sensie nikt się z nikim nie posprzeczał, gdyby w wiadomościach zawsze mówili, że wszystko jest świetnie. Taki świat byłby dziwny, nienaturalny, nawet nie wiem czy chciałabym taki świat, więc może ma być taki jaki jest? Co jakiś czas coś się zmienia na lepsze, ale zło nie znika całkiem. Czy to, że dochodzę do takich wniosków jest grzechem ciężkim? Czy to po prostu kwestia tego, że jestem grzeszna i przyzwyczajona do świata takiego jaki jest i nie mogę sobie wyobrazić innego, więc to nie moja wina?

2. Kiedyś pomyślałam sobie, że smutno mi będzie w niebie bez niektórych rzeczy do których się przyzwyczaiłam na ziemi, które lubię w swoim życiu(jak np. muzyka rozrywkowa, taniec, występy na scenie, książki). A co jeśli tam będzie po prostu wieczna msza św.?(bo podobno w niebie będziemy chwalić Boga)-nic nie mam do mszy św., ale nie mogłabym być tylko na mszy przez całą wieczność. Tłumaczyłam sobie te myśli tym, że jestem grzeszna i nie umiem w pełni docenić tego, co jest w niebie. I że jeśli się tam dostanę, to na pewno będzie mi dobrze. Ale z drugiej strony wciąż nie jestem przekonana i zastanawiam się czy to był grzech ciężki?

3. Czytałam kiedyś o piekle, autor tekstu tłumaczył, że to nie wygląda tak jak na obrazach, że cię wrzucają do jakiegoś kotła, ogniska itp. tylko że to jest stan oddalenia/braku(nie pamiętam jakie tam słowo było dokładnie użyte) Boga. Pomyślałam wtedy, że nie jest tak źle. Jakoś przeżyję(jeśli trafię do piekła) bez modlitwy i nabożeństw, jakbym się smażyła w czymś przez wieczność byłoby gorzej. Skarciłam się za tę myśl i tłumaczyłam sobie, że Bóg to nie tylko nabożeństwa, ale dobro, miłość, czy chcesz być przez wieczność bez tego? Ale mimo mojego tłumaczenia ta myśl czasem wraca przy jakiejś okazji. Czy to grzech ciężki?

Z góry dziękuję za odpowiedzi :)

Odpowiedź:

1. Zostawmy kwestię Pani winy... Pomówmy raczej o tym, czy świat bez zła musi być nudny...

Problem chyba stary jak świat. Zetknąłem się z nim gdzieś pod koniec XX wieku ucząc  w szkole. Modne były takie zeszyty z aniołkami i diabełkami. Diabełki się bawiły, dokazywały, a aniołki tylko patrzyły. Wyraźnie było im żal... Potem któryś z uczniów (podstawówki, więc żaden filozof) powiedział to wprost: dobro jest nudne...

A ja wiem, że to nieprawda. Że alternatywą nie jest ciekawe zło wobec nudnego dobra. Prawdziwe dobro jest ciekawe. To, co jest nudne, jest najczęściej dobrem pozornym, płytkim...

Schodziliśmy kiedyś z kolegami z tatrzańskiej Przełęczy Tetmajera Walowym Żlebem. Dość stromo tam jest, poprzedzielane takim niewielkimi pionowymi prożkami. W pewnym momencie koledze wyleciał z plecaka kubek. Wołał, żeby patrzeć, bo jak się nie rozbije, to może po zejściu go weźmiemy. Jakimś cudem nie rozbił się spadając po skałach, w końcu zaczął zsuwać się po płacie śniegu. I uderzył o wystający z tego śniegu kamień. W tym momencie mieliśmy wrażenie, że eksplodował. Rozsypał się na maleńkie kawałki. Pocieszaliśmy kolegę podśmiewując się z niego, że liczył na to, że kubek się nie rozbije. Wszystko, mimo zmęczenia, w miłej, przyjacielskiej atmosferze...

Te chwile, cały zresztą ten dzień, były naprawdę piękne. Nasza przyjaźń byłą piękna, to co robiliśmy było ciekawe. I nie było w tym wszystkim ani grama zła...

Mógłbym takich opowieści więcej :) W każdym razie uważam, ze jest dużo fajnych, ciekawych rzeczy, które są dobre. Właśnie przyjaźnie, wspólne wędrówki, śpiewy przy ognisku, czytanie książek, zagranie w grę towarzyską... Dobro naprawdę jest ciekawe. I nie jest prawda, ze tam gdzie dobro, nic się nie dzieje. Uważam za jeden z większych sukcesów diabła to, że udało mu się tak wielu ludi przekonać, że dobro nie jest atrakcyjne. Przepraszam, ale dla mnie jest. Ja nie uważam, ze spór jest ciekawy (z wyjątkiem sporów przyjacielskich). Nie uważam, że ciekawe jest robienie komuś na złość. Nie uważam, że ciekawe jest krzywdzeni bliźnich, oszukiwanie i wiele wiele innych. To nawet nie kwestia rozumu. Raczej doświadczenia. Doświadczyłem szczęścia akie daje dobro... Także szczęścia, jakie daje modlitwa, wspólnota eucharystyczna czy czytanie Biblii....

Myślę, że bardzo pomaga w przeżywaniu dobra jako ciekawego odkrycie bezinteresowności.... No ale...

2. Zostawmy znów tę kwestię grzechu. Wątpliwości nie są grzechem, stawianie pytań o szczęście w niebie też nie...

Oczywiście nie wiemy dokładnie jak będzie wyglądać niebo. Na pewno jednak nie będzie polegać na wiecznych mszach. Bo sprawowanie Eucharystii nie będzie już wtedy potrzebne. Raczej będzie to "Uczta Godów Baranka" - radosne spotkani zbawionych w niebie, którzy otrzymują życie wieczne... W ogóle z wszystkich dziedzin, którymi zajmuje się dziś człowiek z cała pewnością całą teologia potrzebna już nie będzie. Ani biblistyka, ani dogmatyka, ani teologia moralna. Gdy zobaczymy Boga twarzą w twarz może znaczenie będzie miała jako rozrywka umysłowa matematyka, ale teologia na pewno nie. To paradoks, prawda? To co prowadzi do Boga na ziemi, w niebie nie będzie potrzebne,...

A co będzie? Tak sobie myślę, że skoro jest nam coś do szczęścia potrzebne, to w niebie albo zmienimy gusta albo to coś będziemy mieli. Ot, ktoś lubi samochody. Ale jeśli w niebie nie będzie potrzebny, bo będziemy się przemieszczać jakoś inaczej, to czy do szczęścia będzie nam potrzebny? Czy nie raczej tylko do wspominania czasów ziemskich, jako ciekawostka? Albo aparat fotograficzny, żeby utrwalać piękno. Ale po co, skoro to piękno w każdej chwili i w każdej ilości jest nam wszystkim dostępne?

Myślę jednak, że jeśli Pan Bóg stworzył dla grzesznych ludzi tak piękny świat - a ciągle się nim zachwycam - to niebo nie może mniej atrakcyjne. Muszą być jakieś góry, stepy, lasy, morza, gwiazdy na niebie... Nie może niebo być gorszej jakości niż ziemia, prawda? Wieczność nie może być mniej piękna od doczesności. To byłaby niedorzeczność. Bo tęsknilibyśmy za ziemią...

Teologowie zresztą zauważają, że Biblia mówiąc o końcu świata nie twierdzi kategorycznie, że świat jaki znamy zostanie unicestwiony. Mowa jest w niej raczej o nowym niebie i nowej ziemi w znaczeniu odnowienie wszystkiego, naprawienia tego, co zniszczone, odbudowania pierwotnej harmonii. I nie jest to jakieś zbyt ziemskie spojrzenie na wieczność. Wiemy przecież, że nie będziemy duchami, ze mamy mieć ciało, prawda? Jezus też po zmartwychwstaniu miał ciało, jadł i pił ze swoimi uczniami, dotykali Jego ran (co nie znaczy, że już zawsze te rany musiał mieć). Nie tylko z dusza, ale i ciałem została też wzięta do nieba Maryja. I my będziemy mieli ciała. Jakoś tam doskonalsze, ale przecież będziemy dalej sobą....

3. Jak napisałem, wątpliwości nie są grzechem, szukanie nie jest grzechem. Grzechem jest zwątpienie, uznanie, że nie warto, ze Bóg jest zły...

Pismo Święte mówią o piekle mówi o ogniu nieugaszonym. Ale nie musi to być ogień fizyczny, ale duchowy, duchowy ból. Pewnie wynikający z tego, że nie wybrało się Boga, nie wybrało się dobra...

Zwróć uwagę, że tu na ziemi też czasem się mówi, że było jak w niebie, albo że przeżyłem piekło. To często stan ducha, nie to, co dzieje się wokół nas, prawda? Są ludzie wiecznie narzekający, wiecznie nieszczęśliwi, zgorzkniali, niezadowoleni, bo nie mają czego by chcieli, choć sami nie bardzo wiedzą co by chcieli. A są ludzie, którzy choć wiele  nie mają, cieszą się tym, co jest i uśmiechają się. Piekło może być taką wieczną zgryzotą, wiecznym niezadowoleniem. Choćby i z tego, ze inni są szczęśliwi, a  wolałbym - tu wracamy do Twojego pierwszego pytanie - żebym mógł im wyrządzić jakąś krzywdę, a nie mogę. Dobro nie jest dla nie atrakcyjne, atrakcyjne jest tylko zło...

Tak bym raczej sprawę piekła widział. Do bycia nieszczęśliwym smażenie w ogniu potrzebne nie jest...

4. Dziękuję za ciekawe pytanie :)

J.

 



 

 

 

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg