T7 24.03.2020 12:44
Szczęść Boże,
moje pytanie będzie bardziej filozoficzno-moralne, przepraszam jak za bardzo filozoficzne :)
Kiedyś zadałem tu pytanie związane z moją nerwicą, bałem się, że gdzieś przez niedopatrzenie zostawię swoje "wydzieliny" (głównie te związane z seksualnością, czyli preejakulat lub nasienie). Odpowiadający ku mojemu zaskoczeniu (ale i uldze) odpowiedział, że jak nie widać, nie czuć, etc. to nie będzie żadnej krzywdy nawet, gdy pod mikroskopem coś by można było znaleźć niedomytego. Taką samą reakcję miała moja terapeutka.
I związku z tym zacząłem się zastanawiać - co właściwie oceniamy jako krzywda? Jak dobrze rozumiem, w sytuacji opisanej wtedy przeze mnie nie było chęci skrzywdzenia, a drugiej osobie nie dzieje się nic widocznie złego (tj. nie odbija się na psychice, nie gorszy bo i tak nie widać ew. mikroskopijnego brudu). Natomiast gdyby wystąpiła chęć skrzywdzenia lub druga osoba poczułaby się skrzywdzona, bo wiedziałaby o złej intencji (nawet nie tyle fizyczne krzywda, co nawet świadomość złej intencji) to już mówimy o krzywdzie, tak?
Już nauczyłem się patrzeć na to jako nie-grzech ciężki, bo musi być pełna świadomość i dobrowolność, ale sumienie mówi, że trzeba unikać każdej krzywdy... Mam nadzieję, że rada Odpowiadającego czym właściwie jest ta krzywda pomoże je ukształtować.
Bóg zapłać za odpowiedź.
Zło tego, co rozumiemy przez "krzywda" rozpatrywałbym w dwóch kategoriach. Po pierwsze jako subiektywne odczucie tego, którego owa rzekoma krzywda dotyka. Po drugie, jako intencja tego, który chce skrzywdzić.
W pierwszym wypadku można nawet nie wiedzieć, ze ktoś odebrał coś jako krzywdę. Ale to poczucie ma. Czy jest ono słuszne czy nie, to już inna rzecz. W rozmowie można by to wyjaśnić. Ale jeśli ktoś nie czuje się skrzywdzony, to ten problem w ogóle nie występuje.
Druga rzecz to intencje tego, który chce skrzywdzić. Może się nie udać - ktoś się nie zorientuje, ktoś inny się zorientuje, ale machnie ręką. Ma to znaczenie, ale nie podstawowe. Liczy się ta chęć wyrządzenia krzywdy.
Jeśli zaś jest tak, że ani nie było intencji skrzywdzenia ani ktoś skrzywdzony się nie czuje, to nie ma mowy w ogóle się na sprawą rozwodzić.
J.