Ka 15.01.2020 20:55
Szczęść Boże!
Przeglądałam podobne pytania, ale nie potrafię odnieść w pełni żadnej odpowiedzi do mojej sytuacji. Szczerze przepraszam, jeśli moje pytania wobec tego Pana zirytują... Jestem skrupulantką (24 l.), mam zaburzenia lękowe, różne natręctwa - tym na temat szatana, oddawania duszy, wracające co jakiś czas i znikające na dłużej (pierwszy raz pojawiły się po rekolekcjach w gimnazjum, na których opowiedziano nam historię o pakcie - bardzo się jej wystraszyłam). Wiem, że niechciane myśli nie są grzechem, ale skąd możemy mieć pewność, że dla drugiej strony się nie liczą? Nawet jeżeli nie ma w takich myślach dobrowolności, to przecież tak samo (raczej) nikt nie wyraża zgody na pokusy, albo gorzej, opętanie? Bóg jest silniejszy, ale przecież dał aniołom wolną wolę...
Czy jeżeli przy wymyślaniu postaci, przyszła mi do głowy myśl o oddaniu ich diabłu (jako stwierdzenie, nie jako możliwość), to mogą być teraz narzędziem w rękach złego ducha? Czy nie wolno mi teraz nigdy ich narysować, ponieważ będzie to jakimś grzechem (przeciwko pierwszemu przykazaniu)? Czy te szkice/idee mogą stanowić teraz jakieś zagrożenie? Później niestety doszła do tego taka sama myśl na temat wszystkich rysunków, jakie kiedykolwiek zrobiłam. Powinnam wszystko wyrzucić? Boję się, ale jednocześnie żal mi coś takiego zrobić... Czy wkrada mi się tu jakieś myślenie magiczne i strach jest irracjonalny?
Większym problemem niestety jest to, że jakieś 5 lat temu, podczas największego ataku natręctw na temat oddawania duszy (krótko wcześniej nabawiłam się skrupulanctwa), przestraszona, zrozpaczona i nie mając siły już walczyć, wypowiedziałam to na głos. Zrobiłam to świadomie i dobrowolnie, ale tylko dlatego, że wydawało mi się, że przez te myśli stało się to jakby faktem (nie wiedziałam, że niechciane nie są grzechem i się nie liczą), czułam też taki dziwny wewnętrzny przymus, czułam, że muszę to zrobić. Gdyby nie to, nigdy bym czegoś takiego nie uczyniła, przecież się bałam tych myśli i chciałam być blisko Boga... Czy to był cyrograf? Czy mogło to też sprawić, że wszystkie natrętne myśli na ten temat się liczą, są jakby kolejnym oddawaniem? W dodatku nawet nie mogę sobie w przypomnieć, czy się z tego wyspowiadałam, czy zracjonalizowałam to jakoś, chociaż przy skrupułach wydaje się to niemożliwe...
Przyznam się też, że wcale nie poprawia mojej sytuacji to, że długo nie byłam u spowiedzi (już 3 rok będzie). Przestałam dawać sobie radę ze skrupułami, nie potrafiłam tak dłużej żyć, po prostu uciekłam od sakramentów. Nie pozwoliłam sobie zerwać kompletnie relacji z Panem Bogiem, chodzę regularnie do kościoła, modlę się, ale zdaję sobie sprawę, że to nie to samo bez przyjmowania Komunii. Chcę wrócić, ale za każdym razem zwycięża strach. Uniemożliwia mi właściwe przeżywanie wiary od tak dawna...
Proszę o niepominięcie żadnego z pytań i o modlitwę.
Bóg zapłać.
Jak doszedłem do ostatniego punktu, to doszedłem do wniosku, że dla Ciebie teraz najważniejsze by pójść do spowiedzi...
1. Dla drugiej strony... Chyba nie zrozumiałem dla kogo: dla Boga czy dla szatana? Ale może od Adama i Ewy...
W teologii moralnej mówi się o dwojakim rodzaju zła: moralnym i pozamoralnym. Zło moralne to to, zawinione przez człowieka. Zło pozamoralne, to zło przez człowieka niezawinione. Np. choroby, kataklizmy itd. Jakim rodzajem zła mogę być niechciane myśli? Dzieją się w głowie człowieka, ale przecież poza jego wolą, prawda? Na pewno niechciane myśli nie są grzechem. Naprawdę. Podobnie jak pokusa - jest czym złym nieraz uciążliwym, ale nie jest grzechem. Wręcz zasługą jest oparcie się jej.
2. Moim zdaniem masz rację w tym, że to myślenie magiczne i strach irracjonalny. To, że przyszło ci do głowy nie znaczy, że faktycznie to zrobiłaś. Mnie przychodzą do głowy różne rzeczy: np to, że fajnie byłoby być milionerem, ale milionerem nie jestem. Niczego nie wyrzucaj, bo to stanowczo są przesadzone obawy. Oddaj tę sprawę Bogu w modlitwę. I Jemu oddaj wszystkie swoje rysunki. Ta chyba będzie najlepiej...
3. Jeśli Cię to męczy, powiedz o sprawie na spowiedzi jeszcze raz. Jak widzisz... Działanie pokusy, działanie szatana, bywa niezwykle przebiegłe i podstępne. Tak Ci wszystko namotał w głowie, że wydawało Ci się, że musisz to powiedzieć na głos, że nie masz wyjścia. A nie musiałaś. Teraz też może być tak, że chce Ci pokazać, że nie masz wyjścia. Że już jesteś skończona. Dlatego dręczy Cię tymi myślami, podsuwa wątpliwości. Tymczasem Bóg jest silniejszy i Ty jesteś Boga. Dopóki Twoje "chcę" jest przy Bogu wszystko jest OK.
4. W tym, że unikasz spowiedzi widać to, o czym pisałem w punkcie 3. Że to wszystko niekoniecznie albo nie tylko Twoje nerwy, ale i szatańska pokusa. Nie idziesz do spowiedzi, nie korzystasz z lekarstwa, bo boisz się jego przyjmowania. Tymczasem ono (lekarstwo) naprawdę mogłoby pomóc. Nie odkładaj więc spowiedzi. Idź jak najprędzej. No bo komu na rękę, że odkładasz spowiedź? Tobie?
J.