K. 31.03.2019 01:34
W Azji istnieje pewien specyficzny typ muzyków-celebrytów, nazywanych nawet idolami/idolkami. Czy uwielbiając ich, popełnia się grzech bałwochwalstwa? Wiadomo, nie mówię o uważaniu ich za bóstwa, nikt tego chyba nie czyni, mowa o byciu czyimś zagorzałym fanem, uważającym daną osobę lub grupę za dość ważny element swojego życia, taki który przynosi drobne radości i umila dzień? Czy jest to grzech zawsze czy może raczej w konkretnych przypadkach/sytuacjach i jeśli tak, to jakich?
Piszesz "uwielbianie ich". Co to znaczy? W języku religijnym uwielbienie to oddawanie czci. I należy się ono tylko Bogu. Nawet nie świętym. Jeśli więc "uwielbiasz" jakiegoś idola, to znaczy oddajesz mu boską cześć, tak? To zdecydowanie jest bałwochwalstwo. Zresztą pochodzące z greki słowo "idol" znaczy naszemu "bałwan", "bożek". Nie jest natomiast bałwochwalstwem, jeśli ktoś lubi jakiś tam zespół, uważa ich muzykę za świetną.
Proszę jednak zwrócić uwagę, że bardzo istotnym będzie też, jak w praktyce to lubienie muzyka wygląda. Bo nieraz bywa i tak, że ludzie zachwyceni swoimi idolami bezkrytycznie przyjmują wszystko, co tamci zrobią czy powiedzą. Zrobi komuś świństwo, rozbierze się na scenie, poprze jakiś niemoralny projekt - dla fana bez znaczenia, bo powiedział to/zrobił jego idol. To jednak już jest bałwochwalstwo. Bo przecież co jest dobre, a co złe zdecydował już dawno Bóg, wpisując swoje prawo w nasze sumienia. Stąd nie trzeba być wierzącym w Chrystusa, żeby za zło uznać morderstwo, kradzież, uwiedzenie czyjejś żony czy oszczerstwo. Jeśli ktoś to odrzuca, a kieruje się systemem pseudowartości swojego idola, na pewno popełnia też bałwochwalstwo.
J.