Gość 25.03.2019 18:28
Chciałbym zapytać trochę o wiarę, o słowo wiara: wierzyć, uwierzyć, poznać przez wiarę – aby objawił Prawdę Ojciec, a nie było to z nas.
Wydaje mi się, że mocą, mocą świadectwa i nawróceniem i byciem chrześcijaninem jest chyba tylko poznanie, uwierzenie (może, w sensie u-wierzenie), ale jeszcze nie sama wiara, szczególnie gdy jest słaba i są wątpliwości, jak to gdy się mówi, że Jezu wierzę, zaradź memu niedowiarstwu.
Niepokoi mnie fragment z Pisma, mówiący o tym, czy Pan Jezus gdy przyjdzie, to czy znajdzie wiarę na ziemi. Kojarzy mi się to z takim stanem, że ludzie nie mają już wiary, ale tylko samą wiedzę, rozumienie, samych siebie – może jakieś poznanie, ale nie dane od Boga.
Może zatem u-wierzenie = poznanie przez wiarę, i to jakby nie wyłącza jeszcze wiary? Szczególnie gdy poznanie jest dane od Boga. Bo kojarzy mi się poznanie z czymś takim, że się już wie, że ma się pewność i nie ma wątpliwości. Tak jak pisze, że myśmy uwierzyli i poznali. Albo, że nie będą mówić poznajcie Pana, poznajcie Pana, bo wszyscy będą Go znać - chyba poprzez to - że on odpuści nam wszystkie winy – poznany Bóg przez ten jeden fakt odpuszczenia grzechów.
Pojawia się też w tym poznaniu, czy u-wierzeniu jakieś tak zwane „doświadczenie wiary”.
Wszystko to mnie zastanawia, bo ja widzę jak niszczące są dla mnie moje wątpliwości, jak się przez to męczę. Szczególnie że dotyczą one bardzo fundamentalnej rzeczy, na której jest chyba zbudowany chrześcijanin i cała jego moc. Otóż, niby wierzę, ale właśnie jakby nie u-wierzyłem, nie poznałem, nie doświadczyłem Bożego Miłosierdzia. Wierzę, że odpuszcza mi Bóg grzechy na spowiedzi, ale mam wątpliwości. Ale to jeszcze mała rzecz. Ja mam też wątpliwości, czy Bóg mnie kocha, czy jest ze mną każdego dnia, czy mnie prowadzi, czy jestem na właściwej drodze, czy mieszka w moim sercu, czy mam Ducha Świętego. W reszcie wątpliwości też o to, czy Bóg jest w ogóle Dobry, czy kocha w ogóle ludzi, czy może (((i strach mi to pisać, ale takie mam wątpliwości, z którymi walczę i próbuję je pokonać właśnie poznaniem i krzyczę, że wierzę, ale jednocześnie dociekam i szukam dowodu [i tego poznania się boję] --> czy może Bóg jest egoistą i narcyzem, i przyszedł na ziemię, aby się po-pi-sać na krzyżu i w ogóle nas nie kocha))). Takie naszły mnie kiedyś myśli i zrobiły duży zamęt w moim życiu i stale z nimi walczę i wydaje mi się że nie chciałem i nie chcę w nie wierzyć, ale przeciwnie, wierzę, że jest Dobry Bóg i Kocha – ale właśnie te szatańskie wątpliwości, które mnie niszczą i każą je przełamać i szukać jakiegoś Dowodu-Poznania. I co przerażające, ten dowód, który mnie kusi by mieć, dowód który sam Pan Bóg, Pan Jezus dał, dowód jakim jest jego Krzyż, Męka, Zmartwychwstanie – to wszystko, ten znak krzyża, ten dowód, jakieś szatańskie myśli nasyłające wątpliwości chcą abym w tym znaku widział tylko popis i narcyzm i egoizm. Tak nie może być. To niszczy wszystko, całą moc, całe poczucie Opoki Boga. Nie ma chrześcijanina.
Bardzo boję się szukać na coś takiego dowodu, dowodu przeciw takim szatańskim wątpliwościom. Co zatem robić? Znów powracają te słowa: wiara, u-wierzyć, poznanie przez wiarę. Dlaczego mam takie wątpliwości o Dobroć i Miłość Boga, a nie na przykład o to, czy w ogóle istnieje? Niszczą mnie te konkretne wątpliwości. Szczególnie mnie męczy to, że nie wiem, czy jakoś mam właśnie jednak poznać prawdę o tym, że mnie Kocha, doświadczyć tego przez wiarę, właśnie doświadczyć, nie tylko wierzyć, ale i jeszcze poznać? I że jak to poznam, to będę dopiero Żył jak ktoś wolny, jak dziecko Pana Boga? Świadek Miłości i Miłosierdzia Pana Boga?
No właśnie, ale jest tu jakaś pułapka szukania dowodu i szukania przełamania, no nie wiem, tezy, że jest taki właśnie zły i oszust ten Pan Bóg, i staranie się szukania dowodu, że tak nie jest? Nie wiem jak to opisać. W każdym razie jakoś mi się w sumieniu kłóci szukanie dowodu z pojęciem wiara. Albo wierzę, albo szukam dowodu. No ale ciągle jakoś kluczowe wydaje mi się to następne, czyli: u-wierzenie, poznanie przez wiarę, doświadczenie wiary – a to wszystko najlepiej dane z Woli Pana Boga, w pokorze, a nie oskarżaniu Pana Boga, nie w wybieganiu zbytnio na przód, ale w trwaniu w Nauce Pana Jezusa. Z tym walczę.
Zatem czy da się być chrześcijaninem z takimi jak opisałem wątpliwościami, wierzyć mimo nich (wątpliwości) i walczyć z nimi, ale nie móc dać żadnego świadectwa autentycznie i szczerze jako świadek? Da się być chrześcijaninem bez u-wierzenia, bez poznania przez wiarę, poznania przez wiarę danego od Boga – tego, że jest Dobry, że Kocha, że jest Obecny, że Pomaga, ze mieszka we mnie?
Już nie wiem co to jest wiara. I jak u-wierzyć, jak poznać dzięki Panu Bogu. I co dalej z wiarą po poznaniu – tym poznaniu danym od Boga oczywiście (bo inne to raczej klęska). Czy po poznaniu wiara jeszcze jest? Bo Pan Jezus pyta czy znajdzie wiarę gdy przyjdzie i to mnie niepokoi – że może poznanie to coś co odbiera wiarę, że już jest niepotrzebna?
Czy u-wierzyć to jednocześnie poznać? I jak mieć to poznanie dane od Boga? Chcę mieć to poznanie (nie wiem czy dobrze to rozumiem, jako u-wierzenie), ale jednocześnie się tego boję, że po poznaniu już nie będzie mi potrzebna wiara i że nie daj Boże, będę miał jakieś poznanie nie dane od Boga Ojca, ale z woli natury się narodzę na nowo, a nie z Woli Ojca (jak tam jest że nie z woli męża zrodzeni, czy z ciała i krwi, ale z Woli Boga, czy z Boga).
Jak inni żyją bez poznania? A może każdy czegoś doświadczył i ma jakieś poznanie? Jest mowa o Pełnym Poznaniu Prawdy, i że poznacie prawdę trwając w nauce Pana Jezusa a prawda – prawda was wyzwoli. Ale do tego pewnie długa droga. Ja jestem strasznie zalękniony. Mam taki obraz Boga, który odrzucam cały czas, i walczę z wątpliwościami, ale nie mam w ogóle mocy, bo cała energia idzie w strach i wątpliwości i niepewność. Czy pozostaje tylko poznać, u-wierzyć? Wydaje mi się że do autentycznego świadectwa chrześcijańskiego, nie może być cienia wątpliwości, szczególnie w tej materii co mnie dręczy. Świadek świadczy, jest pewny, poznał – tak mi się wydaje. A co z wiarą?
Nie wiem czy inni też coś poznali, doświadczyli? Ja tak się rwę do tego by już u-wierzyć, że Bóg jest Dobry i że mnie Kocha, by już nie było tych wątpliwości szatańskich. Bo jestem w ciągłej słabości, nie umiem dać świadectwa, nie umiem nic powiedzieć o Bogu. Ale może tak ma być, i nie ja mam chcieć dać świadectwo, ale jak będzie zgodnie z Wolą Pana Boga i kiedy On chce, i że mam nie wybiegać na przód i trwać w nauce Pana Jezusa?
Jednocześnie nie chcę mieć dowodu jakiegoś który nie byłby zgodny z Wolą Pana Boga. Chciałbym by Pan Bóg mi objawił a nie mieć tego z siebie.
Dziękuję za odpowiedź.
Proszę wybaczyć, ale nie dam się wciągnąć w takie rozważania. Gdy idzie o słowa dla każdego z nas mogą mieć inne odcienie znaczeniowe. Możemy więc mówić to samo używając innych słów. I możemy nie mówić tego samego używając tych samych słów... Wierzyć, poznać, nie, proszę wybaczyć.
Napiszę tylko jedno: wierzyć to znaczy powiedzieć "tak" objawiającemu się Bogu. Niezależnie od tego, jak dobrze się go w tym momencie poznało. Gdy człowiek idzie przez życie ścieżką wiary z czasem poznaje Boga coraz bardziej...
J.