Olazaj 20.01.2019 13:06

Witam. Mam 23 lata. Studiuję, pracuję, mam wspaniała rodzinę i normalne życie jednak...piszę do Was ponieważ potrzebuję pomocy.. nie wiem co się ze mną dzieje. Od jakiegoś czasu zaczęłam odczuwać straszny ciężar na sercu, coś w stylu kamienia, który przytłacza mnie każdego dnia.. Odnoszę wrażenie, że przestałam czuć, że moje życie pozbawione jest wszelkich emocji w stosunku do innych osób i do tego co mnie spotyka.. Stałam sie bierna we wszystkim. Nic mnie nie cieszy, nie smuci, nie zaskakuje. Po prostu jestem.. Nie potrafię tak funkcjonować.
Mam wrażenie, że ranię wszystkich dookoła. Kiedyś byłam bardzo wierzącą osobą, pochodzę z takiej rodziny. Teraz też, chodzę do kościoła, wierzę w Boga, staram się każdego dnia poświęcić mu chociaż chwile. Ale od jakiegoś czasu mam wrażenie, że nie ma mnie w tym wszystkim, że gdzieś się zagubiłam, że stracilam coś co było dla mnie najważniejsze, że nie ma mnie duchowo. Długo zastanawialam sie nad tym co zrobic. W jaki sposob sobie pomoc, zaczelam czytac Pismo Świete, ale nie idzie mi to dobrze, starałam sie odmawiać dziesiatke rozanca w drodze do pracy, ale dalej nic.. nie wiem. Strasznie mnie to wszystko przytlacza. mam wrazenie ze zamieniam sie w kamien, ktory przestaje czuc, nie chce tak zyc.. Proszę pomożcie.. Moze ktos byl w takiej sytuacji, moze ktos wie jak mam wyjsc z tego co teraz czuje, moze ktos chciałby ze mna o tym porozmawiac..Dziękuję za każdą odpowiedź.

Odpowiedź:

Hmm... Nie bardzo wiem co napisać. Dotyczy to całego Twojego życia czy tylko życia duchowego, religijnego? Z tego co piszesz wynika, że raczej całego, że nic albo bardzo niewiele rzeczy sprawia Ci radość...

Wydaje mi się, że trzeba by najpierw spróbować odkryć, czy coś się nie wydarzyło. Coś istotnego, co Cię zmieniło. Zdarza się czasem, że tak przytłacza człowieka jego własny grzech, zwłaszcza tajony. Albo jakaś wielka krzywda, która człowieka spotkała. Podejrzewam jednak, że wtedy byś wiedziała o co chodzi i nie pytała tutaj...

Po drugie, mogą to chyba być problemy że zdrowiem. Być może początek jakiejś depresji. Zima sprzyja takim smutkom i niechęciom do życia...

A po trzecie, jeśli to nie któryś z poprzednich powodów... Nie wiem, jak ten ciężar z Twojego serca zdjąć, ale wiem, co trzeba robić. Musisz dalej trwać w dobru. Dalej się modlić, dalej chodzić do kościoła, dalej angażować się w dobro, w które się dotąd angażowałaś. Być może nawet próbować żyć tak, by dawać go innym więcej. To niekoniecznie pomoże ale dzięki temu zobaczysz, ze Twoje życie, wbrew temu co czujesz w sercu, ma jakiś sens.

Przepraszam, że nie wiem jak pomóc...

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg