COR 20.10.2018 20:17
Szczęść Boże!
Wiele się mówi w Kościele o adhortacji Amoris Laetitia i o interpretacji jej wskazań. Narobiło się wiele szumu o niezrozumienie wskazań jej rozdziału 8. Długo brakło jasnej wykładni, ostateczni Papież pochwalił i kazał wpisać do Acta apostolicae sedis instrukcję episkopatu Argentyny, która zwiera także wskazanie odnośnie osób w sytuacji nieregularnej nie mogących wejść na drogę wstrzemięźliwości seksualnej
"W innych bardziej skomplikowanych okolicznościach i kiedy nie można było stwierdzić nieważności małżeństwa, wyżej wymieniona opcja może nie być wykonalna. Niemniej jednak jest nadal możliwa droga rozeznawania. Jeśli dochodzi się do rozpoznania, że w konkretnym przypadku istnieją okoliczności łagodzące odpowiedzialność i winę (por. AL 301-302), szczególnie jeśli bierze się pod uwagę dobro dzieci z nowego związku, Amoris Laetitia otwiera możliwość przystąpienia do sakramentów: pojednania i Eucharystii (por. AL przypisy 336 i 351). One dzięki sile łaski przyczyniają się do dalszego dojrzewania i wzrostu takich osób."
Jest wiele tekstów tłumaczących, że to nie godzi w stałe nauczanie Kościoła, że to rozeznawanie i wspólna droga itp. Wiele ogólników, ja miałbym jedną prośbę, czy odpowiadający mógłby przytoczyć jakąś, choćby hipotetyczną sytuację gdzie rozeznawanie daje cudzołożnikowi drogę do otrzymania rozgrzeszenia? I jak postulowane okoliczności łagodzące mają się do zapisu z Katechizmu:
"KKK2390 (...) Akt płciowy powinien mieć miejsce wyłącznie w małżeństwie; poza nim stanowi zawsze grzech ciężki i wyklucza z Komunii sakramentalnej."
Pozdrawiam serdecznie!
A.
Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Zupełnie teoretycznie mogę sobie wyobrazić, że są kraje, w których pozycja kobiety jest tak niska, że bez mężczyzny praktycznie zerowa. W takiej sytuacji utrzymanie nieformalnego związku - powtarzam, teoretycznie - to dla kobiety kwestia godnego życia i jej i jej dzieci. Tyle że w takim wypadku należałoby chyba raczej działać na rzecz praw kobiet, a nie wspierać niezdrowy układ. No i przede wszystkim nie sposób nie zauważyć, że w Europie takie okoliczności na pewno nie zachodzą.
Ja po prostu uważam, że skoro Pan Jezus uczył, że w zamyśle Bożym małżeństwo jest związkiem nierozerwalnym, to tego należy się trzymać, a nie wymyślać, jak by zalegalizować nie będące małżeństwami związki. Wiem, że są tacy, którzy podobnie jak ja myślącym zarzucają faryzeizm. Tyle że ja wiem, że faryzeizm nie polegał tylko i nie przede wszystkim na braku miłosierdzia - co często się podnosi - ale na zastępowaniu Bożego prawa swoimi wymysłami.
Uprzedzając pytanie, czy nie boję się tak pisać (sądząc ze znajomości przedmiotu to pytanie może być prowokacją) odpowiadam: jestem oczywiście grzesznikiem, który nieraz już w wierności Bogu się nie sprawdził. Ale bardziej niż ludzi boję się właśnie Jego.
J.