Dyzma 11.06.2018 14:05

Mam pytanie dotyczące swobody seksualnej w małżeństwie, a dokładniej seksu oralnego jako takiego, nie jako pieszczot uprzedzających pełne zbliżenie, ale właśnie jako formę zbliżenia. Z lektury katolickich źródeł internetowych wynika, że seks oralny jest zachowaniem nieuporządkowanym moralnie i w konsekwencji grzechem (onanizmu małżeńskiego), ze względu na dwie kwestie: braku otwartości na poczęcie potomstwa i braku szacunku do godności drugiego człowieka (traktowanie go jako środka do dawania przyjemności).
Małżonkowie się kochają, szanują i wzajemnie wspierają w różnych sferach życia, jednak brak nastroju żony na pełne zbliżenie i przyzwolenia ze strony męża na seks oralny proponowany wtedy przez żonę (tylko ze względu na naukę kościoła w tym zakresie) powoduje w różnym stopniu i czasie frustrację obojga. W konsekwencji sfera seksualna staje się bardziej tematem tabu niż otwartości na intymność.
Czy w sytuacji, gdy małżonkowie nie mogą mieć dzieci (chcą, chcieliby, chcieli – teraz już nie wiedzą, ale w każdym razie borykają się z niepłodnością i nie mogą mieć dzieci), a żona z miłości do męża chciałaby sprawiać mu (dawać) przyjemność wykorzystując seks oralny (bo np. nie ma ochoty na pełne zbliżenie, a chciałaby mimo to sprawić mężowi przyjemność, mamy do czynienia z grzechem?

Odpowiedź:

Tak. Moralnie dobry jest tylko taki akt małżeński, który jest obiektywnie otwarty na życie. A ograniczenie współżycia do seksu oralnego uniemożliwia możliwość poczęcia...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg