Gość zgorszony 08.06.2018 21:15
Mieszkam zagranicą. Jest tu wielki problem z zachowaniem ludzi w kościele podczas niedzielnej Eucharystii. W wielkim skrócie, od najmniejszych przewinień: dzieci bawią się klockami, jedzą chipsy, dorośli przynoszą sobie napoje (wodę), wychodzą do toalety podczas trwania Mszy św. (przechodzą przy tym przez środek ołtarza, nieraz nawet nie przyklekając - toaleta blisko zakrystii), kobiety ubierają się niestosownie (ramiona, dekolt, mini), zakładają nogę na nogę (siedzenie to wciąż pozycja modlitewna!). Najbardziej rozpraszają rozmowy. Nie mogę przyjść do kościoła wcześniej, bo ludzie zamiast wygadać się na zewnątrz, wchodzą 15min i w ławce kończą rozmowę, nieraz nawet śpiew na wejście nie jest sygnałem do zakończenia rozmowy. Niektórzy rozmawiają normalnym głosem, nie szeptem. Niektórzy uważają, że jak tylko organy grają albo lud śpiewa, to jest to sygnał to odpoczynku i można pogadać. Przerywają rozmowę tylko by odpowiedzieć księdzu (!). Zmieniłam kościół, ale w nowym ludzie zamiast uważać, bawią się telefonami (kobieta po 50-tce przyszła po Ewangelii, z małym psem typu york, aż do Komunii przeglądała na telefonie program telewizyjny i recenzje filmów. Przed Komunią wsadziła psa do damskiej torebki i przystąpiła, a gdy powróciła do ławki zamiast odprawić dziękczynienie, natychmiast powróciła do zabawy telefonem. W innym kościele ksiądz urządził wystawę "Dziękujmy za dary Ducha Świętego", wśród nich tęczowa flaga homoseksualistów i "dar przyjaźni". W innym uczestniczyłam w Mszy dla dzieci szkolnych, ksiądz dał do zrozumienia, że Pan Jezus jest w obecny w naszych sercach i za chwilę będzie obecny na ołtarzu, ale nie jest obecny w tabernakulum (!). Do tego całą Mszę, włącznie ze słowami Przeistoczenia, mówił głosem, jak do dziecka. Miałam wrażenie, jakby na ołtarzu ksiądz bawił się klockami, a nie dokonywał zamiany chleba w Ciało, a wina w Krew Chrystusa. W innym kościele ksiądz wywiesza co tydzień wiadomości od zjawy z Medjugorie - ksiądz ma budować na skale, a nie siać zamęt. Kościół nie zaaprobował przecież jak dotąd objawień w Medjugorie, więc rzymskokatolicki ksiądz nie powinien ich promować, o ile zachowuje jedność z Rzymem i papieżem. W jeszcze innym kościele do rozdawania Komunii świętej dopuszczono hinduskę, konwertytkę, która jednak nosiła symbol swej dawnej religii. Należało słusznie przypuszczać, że Pan Jezus jest dla niej Bogiem, ale nie jedynym. To po prostu plugastwo, by osoba uprawiająca duchowe cudzołóstwo dopuszczona była do służby przy ołtarzu. Najgorsze jednak są w tym wszystkim osoby, które podczas Mszy okazują sobie uczucia. Matki, które przez bitą godzinę obściskują i obcałowują swoje dzieci w wieku szkolnym - dziecko kompletnie niezainteresowane tym, co się wokół dzieje, rozgląda się, wierci na kolanach, odwzajemniają całusy i buzia mu się nie zamyka. Matka zresztą również niezainteresowana, przyszła do kościoła okazać miłość dziecku, a nie Bogu. A wszystko to w pierwszej ławce - takie wygibasy naprawdę rozpraszają. Wszystko to dźwiga mi ciśnienie tak bardzo, że przez 3 godziny po Mszy nie mogę się uspokoić. Każda niedzielna Eucharystia to dla mnie wielkie cierpienie. Cierpię zresztą już od soboty, na samą tylko myśl, że muszę nazajutrz iść do kościoła. Wymyśliłam sobie taki sposób na przetrwanie, że celowo się rozpraszam. Skoro i tak ludzie mnie rozpraszają, więc jak zatapiam się we własnych myślach i jestem zupełnie nieobecna duchem, to nie zauważam tych profanacji dokoła i tak udaje mi się dotwać do końca. Nie wiem jednak, czy jest to dobre dla mojej wiary. Kościół jest przede wszystkim dla mnie źródłem stresu i irytacji. W Polsce tak nie było, przeciwnie, zawsze lubiłam chodzić do kościoła. A w ostatnią niedzielę wydarzyło się coś, co sprawiło, że rozważam zupełne zaprzestanie chodzenia w niedzielę do kościoła. Otóż przyszła sobie para, w środku kazania, siadła w pierwszej ławce. Nie wiem, czy mąż i żona, ale na pewno czuli kochankowie. Bardziej zajęci sobą niż Bogiem, rozmawiali, często się obejmowali. Na znak pokoju on objął ją i pocałował ją tak soczyście, że widząc ich tylko kątem oka doznałam mimowolnego pobudzenia i nieczystych myśli. Nie było to w żaden sposób zamierzone z mojej strony, ale miarka naprawdę się przebrała. Dodam, że bardzo trudno u mnie o nieczyste myśli, a im się jednak udało. Nie wiem, czy to była para małżeńska, ale powinni wziąć pod uwagę wrażliwość innych.
Nie wiem, jak na to reagować. Gdy ksiądz neguje obecność Pana Jezusa w tabernakkulum - wstać podczas Mszy i głośno zaprotestować? Jak zwracać uwagę ludziom, którzy zachowują się niestosownie?
Uważam, że jeżeli przestanę chodzić do kościoła w niedzielę, to nie będzie to nawet w moim przypadku grzech ciężki, bo to nie jest dobrowolne. Zmieniałam kościoły, miejsca w ławce (z przodu, z tyłu, z boku, na chórze), godziny Mszy i wszędzie to samo. Chwała Bogu, przynajmniej raz w roku na wakacjach w Polsce mogę się w kościele pomodlić.
Chciałabym poprosić spowiednika o dyspensę od uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii i zamianę na uczestnictwo w dzień powszedni, ze względu na większy pożytek duchowy, ale obawiam się, że księża nie widzą problemu w tych zachowaniach i w związku tym nie będą w stanie mnie zrozumieć. W istocie, brak świętych księży uważam właśnie za PRZYCZYNĘ zdziczenia ludzi. Nie wiem, co robić. Uważam, że podczas każdej Eucharystii dochodzi tu do profanacji. Z góry dziękuję za pomoc.
Chyba faktycznie najlepiej byłoby porozmawiać ze spowiednikiem o tej dyspensie. Bo msza staje się dla Pani udręką. Trochę się jednak dziwię, bo bywając w świecie nigdzie aż takich rzeczy nie zauważyłem....
J.