Gość 27.11.2017 12:03
Bardzo proszę o pomoc, moja obecna sytuacja życiowa stała się rozpaczliwa, i równie rozpaczliwie poszukuję odpowiedzi na pytanie które jest dla mnie najważniejsze, w kwestii wiary i zbawienia. Otóż jakiś czas temu zdiagnozowano u mnie zaburzenia osobowości typu borderline, które objawiają się min. ogromną impulsywnością, podejmowaniem decyzji nią podyktowanych i trudnościami w kontroli reakcji, gniewu i autodestruktywnych zapędów (samookaleczenia, groźby, myśli i próby samobójcze). Kościół w Katechiźmie Kościoła Katolickiego, jasno wypowiada się wyłącznie w kwestii ciężkich zaburzeń psychicznych (głównie chorób) ale nie na temat poszczególnych chorób, czy zaburzeń. Są to zaburzenia afektu, ale trudno mówić aby decyzje które często prowadzą mnie do grzechu, a w obecnej dramatycznej sytuacji życiowej, podpowiadają że rozwiązaniem lepszym dla wszystkich będzie odebranie sobie życia. Straciłem kontrolę nad swoim życiem, myślami... wiarą. Chodzę do spowiedzi regularnie, jednocześnie borykam się z wewnętrzną walką i ogromną rozpaczą która zapanowała nad moim życiem. Boję się o swoje zbawienie, w sytuacji w której problemy i stany chorobowe popchną mnie rzeczywiście do odebrania sobie życia. Jak mam się modlić, jak patrzeć na siebie na zaburzenia przez pryzmat Wiary. Dlaczego Bóg obarczył mnie tym wszystkim? Dlaczego pomimo świadomych chęci, moje niekontrolowane działania rujnują mi życie. Czuję się ukarany, obarczony samotnością, rozpaczą, upokorzeniem, i osamotnieniem na codzień. Wpadłem w ciężką depresję, i codziennie całymi godzinami trwam zawieszony między decyzją o życiu, albo śmierci i usunięcia się z życia osób, którym zamiast móc się opiekować, zagrażam ich zdrowiu, stabilności i wzrostowi. Niedawno straciłem kogoś kogo kochałem, z kim planowaliśmy założyć rodzinę, z Kim wspólnie modliliśmy się i budowaliśmy Bożą wspólnotę miłości, a wszystko to właśnie przez objawy swojego zaburzenia, przez te niekontrolowane zachowania. Nie ma we mnie chęci życia, na codzień jestem sam, wszyscy w obliczu tego co się dzieje odeszli, i nie chcę być ciężarem i szkodą w życiu wszystkich którzy są wokół mnie. Walczę z myślami samobójczymi ale to silniejsze ode mnie, już kilka razy byłem o włos od podjęcia ostatniego kroku, i to się cyklicznie powtarza. Czy Bóg wybacza takie przegrane walki o swoje życie? Czy czeka mnie wieczne potępienie?
Kościół zawsze uczył, że w ocenie postępowania człowieka - złego postępowania - zawsze należy brać pod uwagę zarówno zło jako takie (czyli tzw materię grzechu), jak i świadomość działania i faktu, że to działanie jest złe oraz oczywiście także dobrowolność takiego postępowania. Kiedy jakieś zachowania wypływają z jakiejś choroby, to człowiek nie do końca jest za to swoje złe postępowanie odpowiedzialny. Nie chce mówić, że nie musi pracować nad sobą, ale na pewno jest to okoliczność łagodząca ocenę.
Nie znam oczywiście odpowiedzi na pytanie, dlaczego Pana taka sytuacja spotkała. Wydaje mi się, że po prostu trzeba zaakceptować siebie samego, łącznie z wadami i ufając w dobroć Bożą starać się, na ile się uda, żyć jak najlepiej... Szczególnie radziłbym zaangażowanie się w jakieś dobre dzieło. Nie przeraża człowieka tak bardzo jego słabość, gdy oprócz negatywów widzi także tkwiące w sobie samym dobro. Pierwsze trzeba starać się niwelować, unieszkodliwiać, drugie rozwijać.
Co konkretnie dobrego można robić? Najprościej przypomnieć sobie uczynki miłosierdzia względem ciała i duszy.
Grzeszących upominać
Nieumiejętnych pouczać
Wątpiącym dobrze radzić
Strapionych pocieszać
Krzywdy cierpliwie znosić
Urazy chętnie darować
Modlić się za żywych i umarłych
Głodnych nakarmić
Spragnionych napoić
Nagich przyodziać
Podróżnych w dom przyjąć
Więźniów pocieszać
Chorych nawiedzać
Umarłych pogrzebać
Zwracam zwłaszcza uwagę na ową modlitwę za żywych i umarłych. To zawsze można zrobić. Na sądzie ostatecznym Bóg nie będzie pytał tylko o zło, ale przede wszystkim o czynione przez nas dobro. Proszę się wiec tak bardzo tym dostrzeganym w sobie złem nie martwić...
A samotność, myśli samobójcze... Myślę, że czynienie dobra pomoże Panu przezwyciężyć i te niedogodności. I proszę pamiętać, że Bóg chce zbawienia każdego bez wyjątku człowieka.
J.