Gość 08.07.2017 08:43
1.Chciałam zapytać, jak można pracować na stale powtarzającym się grzechami, by wreszcie pójść do przodu i nie grzęznąc w tym samym? Czasami jest tak, że nic wielkiego nie popełniam w sensie grzechów, ale ta ilość małych upadków-ale jednak upadków, powoduje we mnie takie napięcie, stres, frustrację, że dochodzę do wniosku, że: w moim życiu nic się nie zmienia. Więc co zatem robić, aby się zmieniało, żeby wyzbyć się grzechowych przyzwyczajeń i nawyków?
2. Wiem, że stres to temat niekoniecznie na kwestie wiary. A jednak... czy jakoś duchowo można przepracować stres? Bo kiedy stres prowadzi na końcu do popełniania grzechów, np. wybuchu i krzyku na drugą osobę, agresji, złośliwości albo obrażenia się, to jest to już problem.
3. W moim życiu tak się poukładało, że jestem osobą niezamężną. Poniekąd z mego wyboru, i to wcale nie przez ucieczkę od małżeństwa, ale postanowiłam poświęcić się ludziom i pracy jaką wykonuję. Daje mi to większą dostępność czasową, a przede wszystkim, nie czułam aż tak silnego powołania do małżeństwa, miłości do konkretnej osoby (pomimo paru związków), że postanowiłam zostać sama i moje życie, takiej jakie jest, ofiarować Bogu.
W związku z tym mam pytanie:
a) czy istnieje powołanie do samotności?
b) Co zrobić w sytuacjach, gdy np. pojawia się we mnie jakaś pożądliwość, myśli seksualne do płci przeciwnej, czy nawet taka tęsknota za poczuciem fizycznej bliskości-tej emocjonalnej, a nawet bliższej już życiu seksualnemu.
Dzieje się to u mnie na krótkie chwile i zawsze gdy oddaję to Bogu, przychodzi spokój, ale zastanawiam się, skąd takie "momenty", że przychodzi chwila smutku, rozczarowania, że nie mam tego, co mają inni? Z drugiej strony, zupełnie realnie patrząc-kapłani czy osoby konsekrowane też żyją sami, też zachowują celibat i też muszą to przetrzymać...
Więc jak przeżywać właściwie swoją samotność oraz także to bycie samemu fizycznie, czy emocjonalnie?
Dziękuję za odpowiedź.
1. Wydaje mi się, że najlepiej skoncentrować się najpierw na jednym z nich. I znaleźć nań dobry sposób... No tak. Co to znaczy? Tu nie ma już chyba uniwersalnej odpowiedzi. Bo w każdym wypadku będzie inaczej. Ot, za mało modlę się za chrześniaków. No to teraz zmobilizuję się, by codziennie odmawiać za nich jedną dziesiątkę różańca. Podobnie będzie np. z czytaniem Pisma Świętego. Ale już np. z paleniem papierosów sama mobilizacja raczej nie pomoże. Chodzi przecież nie tylko o początkowe odtrucie się, ale i pozbycie się nawyku sięgania po niego w pewnych sytuacjach - np zmęczenia, stresu itd. Wtedy warto wyrobić sobie inny nawyk, który tamten pozwoli łatwiej odsunąć. Ot, np. sięgniecie po gumę do żucia czy cukierek (to przykłady, wcale bym do cukierków nie zachęcał). W innych sytuacjach może chodzić o zmianę sposobu myślenia. Ot, mam tendencję do denerwowania się na innych kierowców. Wtedy warto "spowalniać się". To znaczy przekonać sam siebie, że wcale nie muszę się spieszyć - a z pośpiechu, często zresztą nieuzasadnionego wynika spora część tego, że człowiek na drodze się denerwuje. Ewentualnie można też np. wcześniej wyjeżdżać...
2. Nie wiem czy można skutecznie zwalczyć stres związany z tym, co... naprawdę stresujące. No bo czasem tylko mówimy o stresie, a wcale tak wielki stres to nie jest...
Wydaje mi się, że w wypadkach takiego prawdziwego stresu warto po prostu budować w sobie taką postawę większego dystansu do tego, co nas otacza. Ot, uczyłem kiedyś w szkole. Denerwowałem się nieraz na uczniów, bo mi na nich zależało. Pomagało uzmysłowienie sobie, że ich zbawienie nie ode mnie zależy i że czym jak czym, ale denerwowaniem się, to im nie w drodze do Pana Boga nie pomogę.
3. No tak...
a) Dopisała Pani w kolejnym pytaniu, by ten punkt szerzej potraktować. A ja nie bardzo wiem jak to rozwinąć. Wydaje mi się, że skoro samotność to Pani wybór, dokonany dla łatwiejszej realizacji szlachetnych ideałów, to chyba można powiedzieć, ze jest to Pani powołanie. Co innego, gdy ktoś bardzo tej samotności nie chce. Ale każda służba - pielęgniarki, nauczycielki, wychowawczyni - na pewno można potraktować jak Boże powołanie...
b) Z tego co Pani pisze wynika, ze dość dobrze sobie Pani z takimi sytuacjami radzi. Lepszego sposobu na opanowanie tych - naturalnych przecież - tęsknot chyba nie ma...
J.