Gość 07.07.2017 09:31
Pomoc bliźniemu jest dobrym uczynkiem. Czy pozoastaje nim, jeśli ktoś potrzebuje/chce pomocy, ale o nią nie prosi, ale się jej domaga, i lekceważy pomagającego? W dodatku robi to właściwie cały czas?
Przykład: Odpoczywam z rodziną (Mąż, dziecko), przychodzi Babcia mojego Męża i krzyczy na nas, że sama robiła sałatkę. Z nikim z nas nie umawiała się, że sałatkę będziemy robić. Właściwie robi coś takiego za każdym razem kiedy widzi, że akurat niczego konkretnego nie robimy. Chętnie bym jej pomogła, ale denerwuje mnie jej oczekiwanie, że będziemy na każde żądanie. Albo w podobnej sytuacji wchodzi i mówi "Teraz chodź mi pomóc robić sałatkę". Nie prośba, tylko rozkaz. Czy jeśli odmówię, zrobię coś złego? Jeśli takiemu rozkazowi ulegam, czuję się upokorzona, że pozwalam się traktować jak służąca. Z drugiej strony, ja chętnie pomagam, ale przeszkadza mi forma, w jakiej Babcia tej pomocy się domaga. Próbowaliśmy o tej formie rozmawiać - niestety, bez skutku. Kończy się to oskarżeniami, że sami powinniśmy wiedzieć, że starsza osoba potrzebuje pomocy, a nie czekać aż nas poprosi.
Czy forma (rozkaz zamiast prośby) i zupełny brak wdzięczności sprawia, że pomoc, która normalnie byłaby dobrym uczynkiem, tym dobrym uczynkiem nie jest?
Nie rozumiem ostatniego zdania tej wypowiedzi. Przecież dobry uczynek to owa pomoc, a babcia nie pomaga, tylko żąda pomocy. Jeśli temu żądaniu ulegasz oczywiście jest to to ciągle dobry uczynek...
Do rzeczy... Wydaje mi się, że problem nie w słowach, ale całym stylu. Można powiedzieć coś rozkazująco, a jednocześnie takim tonem, że słuchać, ze to prośba. Nie wiem oczywiście na ile słusznie czujesz się pomiataną służącą. Ale prawdą jest, że człowiek ma prawo do szacunku. I nie musi zgadzać się na pomiatanie nim. Nawet ze strony babci.
Inna rzecz, że każdy z nas, także więc starsi, ma swoje za uszami. Wojowanie z takimi przyzwyczajeniami często nie ma sensu. Ważne w takich wypadkach jest jasne wyznaczenie granic: to robię, tego nie robię, w tym czasie pomogę, w tym czasie nie dam rady. Jeśli babcia tych zakreślonych granic nie przekracza, to tonem bym się nie przejmował...
A co do sałatki... To na pretensje, że nie pomagasz trzeba było powiedzieć - zgodnie z prawdą - że ie czytasz w ludzkich myślach i nie znasz babcinych planów.
J,