problem 03.01.2017 00:41
Szczęść Boże,
Opiszę swój problem,
zacznę od tego że skłamałem w CV w celu zwiększenia szansy na zatrudnienie. Pracę dostałem. Kłamstwo polegało na tym że opisując swoje silne strony wpisałem kilka cech które do mnie zupełnie nie pasują takie jak: umiejętność pracy w zespole-chodź wiem ze jestem indywidualistą i trudno mi jest z kimś współpracować,komunikatywność-raczej jestem małomówny i nieśmiały (trzeźwo myśląc nie bardzo pasuje do mnie to określenie), dodam że na rozmowie kwalifikacyjnej szefowa które ze mną rozmawiała była zadowolona z mojej komunikatywności (tak się wyraziła przy mnie do drugiej osoby która także ze mną rozmawiała) a ja szczerze nie określiłbym siebie jako komunikatywny.Dodałem jeszcze odpowiedzialność i systematyczność- tu tak samo szczerze nie określiłbym siebie tak. Skłamałem też przy określaniu poziomu znajomości programów biurowych, napisałem biegle a szczerze to powinno być podstawowo, no maksymalnie zaawansowanie. Podobnie poziom znajomości angielskiego- napisałem średnio zaawansowany a w rzeczywistości może trochę lepiej niż podstawowy. Dodam że sprawdzali poziom języka i nie mieli zastrzeżeń, sam już nie wiem co myśleć. Dopisałem też niemiecki podstawowy ale znów szczerze też nie określiłbym siebie tak. W doświadczeniu zawodowym też tak napisałem niejasno, bardzo dużo rzeczy wydaje mi się trochę ponaciągane. Ogólnie mówiąc kłamstwa.
Mam wyrzuty sumienia że nie odwołałem tych kłamstw. Teraz kiedy dostałem tą pracę odwołanie tych kłamstw byłoby trudne, dodam że trochę mnie poleciła moja ciotka która pracuje w tej firmie. (chyba forma protekcji co też jest grzechem). Bardzo długo zastanawiałem się czy przyjąć tę pracę, byłem gotów nawet nie przyjąć jej ale ostatecznie ją przyjąłem. Oczywiście spowiadałem się z tego. Mój w miarę stały spowiednik mówił żebym przyjął tą pracę, a w ramach zadośćuczynienia starał się dobrze i uczciwie pracować i pomodlić się za pracodawcę ale nie wiem czy mnie dobrze zrozumiał. Wyrzuty sumienia pozostają... ciągle myślę że sie źle wyspowiadałem, tak naprawdę chyba liczyłem na to żeby nie odwoływać tych kłamstw (z tego się chciałem spowiadać ale moje spowiedzi są bardzo długie i często zapominam grzechy). Proszę o trzeźwą ocenę opisanej sytuacji bo ja już nie wiem czy się dobrze spowiadam, czy nie.
Mam problemy ze skrupułami (tak sugerowało kilku kapłanów). Moja spowiedź przedświąteczna też mogła być nie ważna.
Tyle mam różnych innych wątpliwości że nie sposób ich opisać, nawet w konfesjonale. Co robić w takiej sytuacji.
Moja rada jest taka, jak spowiednika: proszę przyjąć tę pracę, a w ramach zadośćuczynienia starać się dobrze i uczciwie pracować i pomodlić się za pracodawcę.
Skoro po rozmowie kwalifikacyjnej i pobieżnym sprawdzeniu znajomości angielskiego pracodawca był zadowolony, to nie ma powodu, żeby pracy nie przyjmować. Nie CV przecież decyduje o przyjęciu, a właśnie ta rozmowa. Pracodawcy zresztą wiedzą, ze tam pisze się różne rzeczy, niekoniecznie idealnie odzwierciedlające prawdę. Ale skoro ten uznał, ze się nadajesz, to widocznie tak jest. Być może zresztą masz sam zbyt niska ocenę samego siebie, a pracodawca spojrzał na Ciebie obiektywniej.
Jest jeszcze jedno: przecież zapewne nie zostałeś przyjęty na stałe, prawda? Zazwyczaj najpierw podpisuje się umowę czasową. Wtedy pracodawca ma okazję sprawdzić, czy spełniasz jego oczekiwania.
Trzymaj się więc rady spowiednika, bo jest bardzo mądra.
J.