Gość 10.03.2016 15:57
NAWRACANIE
Chrześcijanie mają nawracać niewierzących. Ale jak mamy to robić? Jak ktoś niewierzący stoi obok mnie w autobusie to mam go namawiać, żeby poszedł ze mną do kościoła? I czy mam nawracać każdego? Uprzejmie proszę o szczegółową odp. :)
A jeśli powiesz temu człowiekowi z autobusu, żeby poszedł z Tobą do Kościoła to w taki sposób go nawrócisz? Po pierwsze nawet nie wiesz, czy ten człowiek potrzebuje nawrócenia, bo go nie znasz. Gdyby mnie ktoś tak w autobusie próbował nawracać, to pewnie bym grzecznie odpowiedział, żeby dali spokój bo jestem wierzący, ale pewnie niejeden wierzący czułby się zniesmaczony... A po drugie, takie działania nie będą skuteczne. No bo co, taki niewierzący wyjdzie z autobusu i pójdzie do Kościoła? I co w tym Kościele? Ktoś na niego będzie czekał? Z czym? Z miotłą i szmatą? Z dobrym słowem? Z nabożeństwem?
Wydaje mi się, że nawracać, to człowiek powinien siebie samego, a innym, to powinien głosić Ewangelię. Bo nie da się nikogo nawrócić. Nawraca Bóg, Jego łaska i własne chęci nawracającego się, My możemy być tylko narzędziem. Ale jak narzędzi trzeba używać roztropnie, tak też roztropnie należy głosić Chrystusa. Nachalna propaganda przyniesie raczej odwrotne skutki...
Podstawową sprawą kiedy chodzi o głoszenie innym Chrystusa, to nawiązanie kontaktu, posłuchanie też tego, co bliźni ma do powiedzenia. Siłą rzeczy nasze wysiłki ewangelizacyjne powinny więc być skierowane raczej ku tym, których jakoś tam znamy. No może jeszcze do tych, którzy chcą Jezusa poznać, przyjmują zaproszenie, sami dobrowolnie przychodzą np. na katechezę. Ale włażenie z Ewangelią w cudze życie, gdy ludzie nie przejawiają ku temu najmniejszej chęci, to moim zdaniem kiepski pomysł. Powtarzam: zapraszać, tak, można, rozmawiać, tak. Ale nic na siłę nachalnej propagandy...
J.