Zbawienie 05.02.2016 17:34

Szczęść Boże.
Chciałbym zapytać o zbawienie.

1. Słyszałem o czymś takim (chyba z jakiegoś objawienia), że dusze (ludzie), którzy za życia nigdy nie spożyli Eucharystii, byli na przykład innego wyznania, albo religii, albo ateistami, to Pan Jezus po śmierci zabiera ich dusze na jakąś Mszę dowolną lub specjalną i tam oni spożywają jakoś tę Eucharystię i mogą iść do nieba. To pierwsza rzecz. Inna rzecz jaką słyszałem, to to, że ci ludzie, którzy nie zostali ochrzczeni za życia w wodzie ( jak na przykład noworodki, czy poronione płody, czy z powodu aborcji), to i tak ich droga do nieba nie jest na wieczność zamknięta, bo Pan Jezus jakoś chrzci je chyba zarówno w wodzie jak i w Duchu, ale po śmierci i mogą iść do nieba.
Słyszałem też, że nawet jeśli ktoś całe życie był złym i czynił ogromne zło, to i tak może pójść do nieba. Przykładowo ktoś mówił, że zarówno Stalin czy Hitler mogą być w niebie, bo w momencie ich śmierci (jak i każdej innej osoby) Pan Bóg zsyła światło takie i daje Miłosierdzie i wtedy dusza na przykład Hitlera w momencie śmierci mogła przyjąć Boga i zbawienie, tylko że jest w czyśćcu, ale droga do zbawienia otwarta.
Jeśli tak jest, to po co starać się o przyjmowanie Eucharystii, po co starać się o Chrzest i po co czynić dobro i się spowiadać, jak wystarczy to światło po śmierci i człowiek jest zbawiony, jak i tak Pan Jezus ochrzci taką osobę nawet po śmierci i da jej po śmierci Eucharystię?
Tylko jest jedna rzecz – podobno nawet jeśli żyło się całkowicie grzesznie i przychodzi to światło po śmierci i miłosierdzie Boga, to człowiek może powiedzieć Bogu NIE. Nie wiem dlaczego się tak dzieje że ktoś mówi Bogu NIE. Słyszałem, że i księża mogą być w piekle – że powiedzieli Bogu nie.
Zatem co. Wszystko się sprowadza do tego, ze nie ważne jak żyjesz, czy dobrze czy źle, czy jesteś księdzem czy Hitlerem, ważne tylko by po śmierci powiedzieć Bogu TAK?
Podobno to my sami siebie osądzamy na sądzie i skazujemy na piekło, ale dlaczego, niektóre duszę odrzucają po śmierci na sądzie miłosierdzie Boga i mówią mu Nie? Czy wynika to z tego jak się same osądziły? Czy to jak się osądziły na sądzie wpływa na to powiedzenie Bogu „NIE” i odrzucenie Miłosierdzia?
Załóżmy że dusza na sądzie osądziła się i skazuje siebie na piekło, ale wtedy Bóg mówi „przyjmij Miłosierdzie Moje, odpuszczam ci to czym się osądziłaś” – i wtedy jest ten wybór duszy i mówi ona: „TAK przyjmuję Miłosierdzie”, lub mówi „NIE, chcę do piekła”? To po co osądza się dusza sama, jak Bóg zaraz przychodzi z Miłosierdziem? Jak to działa?
Jak to jest z tym zbawieniem?
Czy każdy grzech musi być wyznany? Bo słyszałem też że jak się umrze w grzechu ciężkim i nie wyzna go przed śmiercią to tylko piekło. Ale to się nie zgadza z powyższym co napisałem z tym że przychodzi światło, Miłosierdzie. A i też coś jest w tym wszystkim z żalem doskonałym.

2. Pismo mówi, że na sądzie Bóg ustawi tych co są skazani na piekło po lewej stronie, po stronie kozłów, a owce zbawione po prawej. Kozły to ci, którzy głodnego nie nakarmili, spragnionego nie napoili, nagiego nie przyodziali, więźnia i chorego nie odwiedzili, podróżnego do domu nie przyjęli. Nie jest tu napisane, że kozły to ci co są nieochrzczeni, ci co nie przyjęli Eucharystii, ci co grzeszyli i się nie spowiadali. Nie, to ci co nie czynili tego dobra.
Tu chciałbym spytać czy ci co nie czynili tego dobra też się sami osądzili i stwierdzili że zasługują na piekło, i odrzucili Miłosierdzie Boga i powiedzieli mu NIE i postanowili stanąć po stronie kozłów?
Wiem jak trudno jest spełnić te czyny dobre owiec prawicowych. Zatem, czy jeśli będę się spowiadał z tego że nie przyodziewam nagiego i spragnionego nie napajam (czy to z powodu tchórzostwa, czy lenistwa, czy egoizmu – choć staram się z tym walczyć), to czy wyznanie tego wszystkiego, tego grzechu zaniedbania, uratuje mnie na sądzie i Bóg nie postawi mnie po stronie kozłów, bo to czym kozły są osądzone (czyli te rzeczy: nagiego nie przyodziałeś, więźnia… itd…) wtedy mnie nie dotyczą i nie osądzają, bo ten grzech wyznałem? To wszystko wtedy gdy bardzo chce się zmienić a nie potrafię.
Czy poznanie wszystkich swoich grzechów i wszystkich zaniedbań dobra i wyznanie wszystkich grzechów i wszystkich zaniedbań sprawia że nie ma sądu i idziemy od razu do nieba? Że to co wyznamy na spowiedzi sprawia że nie będziemy z tego sądzeni i pójdziemy do nieba nawet jak nie mamy żadnego dobrego uczynku? Bo wyznajemy na spowiedzi, że „jestem grzeszny, tchórzliwy i nic dobrego nie czynię i leniwy – a zatem wyznajemy ten grzech zaniedbań i jest on odpuszczony?

3. Zatem po co to wszystko, jak i tak sąd o wszystkim zdecyduje? Co robić? Jak przetrwać sąd i powiedzieć Bogu TAK? Spowiadać się, chrzcić, przyjmować Eucharystię, nie grzeszyć, nie zaniedbywać dobra czyli czynić dobro? Czy może jakoś inaczej? Bo okazuje się że to czy byłem ochrzczony, czy nie, to czy przyjmowałem Eucharystię czy nie, czy się spowiadałem, czy grzeszyłem, i tak nie ma znaczenia, bo chrzest i Eucharystia mogą być po śmierci, a grzechy nawet nie wyznane mogą być odpuszczone, tylko liczą się te zaniedbania, to by czynić dobro. Aby nie stanąć po stronie kozłów i aby powiedzieć tylko Bogu TAK. Tylko jak to zrobić? Jak przez to przejść. Jak się zbawić, a raczej jak być zbawionym przez Pana Jezusa. Co o nas zależy?
Albo ja to wszystko źle rozumiem.
Bardzo proszę o wyjaśnienie tych 3 kwestii.
Dziękuję.

Odpowiedź:

1. Nie jest prawdą, jakoby zbawienie zależało od tego, czy ktoś chociaż raz w życiu przyjął Komunię. Jeśli tak było w jakimś objawieniu, to nie jest ono prawdziwe. Bo zbawienia mogą dostąpić np. małe dzieci...

Nie jest też prawdą, jakoby chrzest "z wody" był gorszy od jakiegoś innego. Chrzest zawsze jest "z wody", a wszystkie inne obrzędy są tylko czymś dodatkowym. Ale bez tego chrzest jest tak samo ważny.

Jest prawdą, że człowiek może zbawić się nawet w ostatniej chwili życia. Dlatego Kościół nigdy nie przesądza o niczyim potępieniu. Natomiast rodzi się pytanie, czy człowiek który liczy na takie nawrócenie w ostatniej chwili faktycznie będzie w stanie się nawrócić. Toż przecież takie wystawianie na próbę Boga jest co najmniej bardzo bliskie grzechowi przeciw Duchowi Świętemu....

No i jeszcze jedno: z Twojej wypowiedzi wynika, że traktujesz możliwość grzeszenia jako pewne dobro: skorzystałem grzesząc, a Bóg i tak da mi życie wieczne. Tak naprawdę grzech zawsze jest nieszczęściem. Nie zazdroszczę grzesznikowi, ze sobie mógł pogrzeszyć. Cieszę się, że mnie Bóg już wcześniej dał zmądrzeć i uchronił mnie przed tym brudem....

2.Żyj dobrze, szukaj dobra. A sąd zostaw Bogu. Jest w Nowym Testamencie wiele tekstów, które wskazują na taki czy inny powód zbawienia. Zawsze zbawienie jest darem Chrystusa. I zawsze potrzebna jest do niego wiara. I zawsze powinna to być wiara wyrażająca się w czynach. Tyle że szansę ma też grzesznik, który kornie prosi o wybaczenie. A także - jak w przypowieści o bogaczu i łazarzu - ten, kto wiele wycierpiał...

3. Zobacz punkt 2.

J.

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg