Gość 07.10.2015 08:44

Witam.

Żyję w małżeństwie już 10 lat. Oboje z mężem - kiedyś byliśmy osobami wierzącymi. Obecnie nieco inaczej patrzymy na świat i mamy coraz więcej wątpliwości co do tego czy Pan Bóg istnieje. Powiedziałabym nawet, że ja raczej w to nie wierzę. Pamiętam jednak, jak wiele dał mi Kościół w czasie, gdy do Niego uczęszczałam (nauczył przestrzegać zasad moralnych, miałam przyjaciół we wspólnotach, sytuacje beznadziejne nie były beznadziejne - bo w każdej był jeszcze Bóg itd...). Dziś wychowujemy własne dzieci. Póki co - w Kościele (znaczy dzieci uczestniczą w mszach i nabożeństwach, chodzą na lekcje religii). Mam jednak żal do siebie za to, że podaję dzieciom jako prawdę do wierzenia coś w co sama nie wierzę, zawsze mi się wydawało, ze dzieciom należy mówić prawdę zgodnie z własnym przekonaniem - tu jednak nie mam odwagi zabierać ich z Kościoła, powiedzieć wprost, że Pana Boga nie ma....Mam wrażenie, że je oszukuję a z drugiej strony, chciałabym by dorastały wśród ludzi wierzących, przestrzegających zasad moralnych....

Odpowiedź:

Wydaje mi się, że nie robi Pani nic przeciwko własnemu sumieniu. Chce Pani, by dzieci otrzymały chrześcijańskie wychowanie. Bo to dla Pani - pomijając kwestię Boga - już wartość sama w sobie. A że sama Pani nie bardzo w Boga wierzy... Cóż, gdy dzieci spytają trzeba im będzie powiedzieć prawdę o swojej wierze. Ale częścią tej prawdy jest też to, ze ceni sobie Pani to wychowanie, ten styl, prawda? Wbrew pozorom nie ma tu dwulicowości...

A może niebawem znów spotka Pani Chrystusa? Jego łaska nieraz zaskakuje....

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg