Gość 24.01.2012 16:28
Mam jedno pytanie:
Czy w sytuacji np. uczeń zapomniał pracy domowej lub nie ma niektórych fragmentów,a kolega/koleżanka chcąc,aby uniknął złej oceny da mu to czego mu brakuje lub całość to czy "odpisujący" grzeszy ciężko?
Odpowiadający w sporadycznym odpisywaniu zadań domowych nie widziałby grzechów ciężkich. Istota zła odpisywania polega z jednej strony na oszustwie, z drugiej na uczeniu lenistwa.
Oszustwo związane z odpisywaniem nie dotyczy jakichś ważnych spraw. To tylko kwestia oceny, która ma mierne przełożenie na to, co człowiek w życiu osiągnie. Szkoła ma poszerzyć horyzonty, a nie ustawić w kolejce do szczęścia czy kariery. Z tej perspektywy jedno czy drugie odpisane zadanie nie ma większego znaczenia...
A lenistwo? Jedni, drugie odpisane zadanie, bo się zapomniało, też jeszcze lenia nie robią. Zwłaszcza kiedy skrupulatne odrabianie zadań wpędziłoby w pracoholizm, jest to nawet uzasadnione. Bo...
Zauważ, że wymagania jakie stawia się uczniom są właściwie nierealne. Parę lat już w szkole nie uczę, ale pamiętam jak to wyglądało. 6-8 godzin w szkole na lekcjach. A potem zadanie domowe. Jak młody człowiek ma się rozwijać pracując (tak, pracując) kilkanaście godzin dziennie? o tyle się uzbiera, jak się sumiennie wszystkie zadania będzie odrabiało i do każdej lekcji przygotowywało. Przecież tak się na dłuższą metę nie da. Aż dziw, że odpowiedzialni za szkołę jeszcze tego nie zauważyli. Więc młodzi się przed tym absurdem bronią. Nie odrabiają wszystkich zadań, odpisują itd. Głupia to gra, demoralizująca, ale nie młodzi są winni, że się bronią przed absurdem...
A co do lenistwa... Moje doświadczenie uczy, że te niby lenie wychodzące ze szkoły łatwo wpadają w pracoholizm. Skąd taka odmiana? Ano stąd, że znajdując fajną pracę nareszcie robią coś sensownego, coś, co rzeczywiście coś daje, rozwija, a nie tylko wkuwają na okrągło z różnych, mało przydatnych przedmiotów. Chciałbym być dobrze zrozumiany: nie chodzi o to, że szkoła uczy rzeczy niepotrzebnych. Nie. Chodzi o to, że przez system szkolny zdobywanie wiedzy, które mogłoby być fascynująca przygodą intelektualna, staje się mordęgą...
Mordęga czasem ogłupiającą. Trudno mi zapomnieć dziewczynę, którą za karę wziąłem do odpowiedzi, a która przerażona sytuacją nie rozumiała nawet pytania "jak się nazywasz".
Wniosek? Ucz się dla siebie, dla poszerzania horyzontów, nie dla prześcignięcia innych w wynikach...
J.