Daniel86 05.12.2011 17:19
Witam. By odpowiadający zrozumiał moje pytanie, najpierw muszę przetoczyć pewną, krótką, opowieść. Nie wiem, czy prawdziwa, ale puenta wydaje się bardzo realna.
Do kościoła wchodzi czterech, ubranych w czarne, skórzane płaszcze, napastników uzbrojonych w karabiny. Podchodzą do pastora, zajmując jego miejsce. Jeden z nich mówi do zgromadzonych: „Ci, którym życie miłe i nie chcą umrzeć za swojego Jezusa mogą wyjść”. Po tych słowach, wymownie unosi w górę odbezpieczony właśnie karabin. Przerażeni wierni natychmiast w panice opuszczają kościół. Zostaje dosłownie kilka osób i pastor. W tym momencie napastnicy odkładają broń, zdejmują swoje płaszcze i uśmiechając się przyjaźnie do pastora mówią: „Pastorze, obłudnicy już wyszli, możemy zaczynać”. (historia jest o braku wiary w zmartwychwstanie i życie wieczne, gdy przychodzi co do czego)
Już od dawna uważam, że religia jest tylko dla mniejszości. Jeśli religia jest wyznawana przez większość, to większość tej większości zachowa się jak w powyższej opowieści. Ludziom bardzo łatwo jest się uważać za katolików, gdy nie są zmuszeni do wyborów i rezygnacji z pewnych rzeczy. Gdyby ludzie musieli wybierać pomiędzy wiarą a swoim życiem, to większość wybrałaby życie. Ja sam gdybym musiał wybierać pomiędzy Biblią a Teorią Ewolucji, to wybrałbym to drugie. Tak nawiasem mówiąc to wiem, że Kościół pozwala na wiarę w jedno i drugie, ale gdybym musiał wybrać, wybrałbym Teorię Ewolucji, bo wydaje mi się o wiele bardziej logiczna. Nawet św Piotr-apostoł zarzekał się, że Jezusa się nie wyprze, a zrobił to aż 3 razy. Większość uważających siebie za katolików nawet nie uznaje wszystkich dogmatów i poglądów Kościoła, a przecież katolik ma obowiązek uznawać wszystko, co głosi Kościół, bo kto nie uznaje, ten nie jest prawdziwym katolikiem.
I tu moje pytanie. Czy nie lepiej jest się przyznać przed społeczeństwem, a także samym sobą, że nie jest się katolikiem i zaprzestać uczestnictwa w praktykach religijnych Kościoła? Po co się oszukiwać, że jest się kimś, kim się nie jest? Czy nie lepiej jest wiedzieć, na czym się naprawdę stoi?
Nie wiem co lepsze. Byłbym skłonny raczej przychylać się do tezy, że lepiej być zagubioną owcą niż przepoczwarzyć się w wilka...
Na pewno człowiek powinien być uczciwy. Jeśli wierzyć, wierzyć na serio, jeśli nie wierzy, to na całego. To nawet zgodne z tym, co mówi Jezus w Apokalipsie "obyś był zimny albo gorący". Przenigdy jednak nie wyrzucałbym z Kościoła tych "letnich". Bo sam nie dorastam do ideałów mojej wiary i nie chciałbym, żeby mi ktoś powiedział "uczciwiej będzie, jak pójdziesz do diabła"... Bo nie chcę do diabła. Bo choć nieraz jestem niesforną owieczką, to jednak najszczęśliwszy jestem przy moim Pasterzu...
J.