Gość 04.05.2011 12:39
Szczęść Boże
Mam pytanie. Mam kolegę który od półtora roku prowadzi spotkania w jednej ze wspólnot w Kościele. Modli się tez nad innymi ludźmi kladąc na nich ręce. w przeszłości żył daleko od Boga. Ale nie o to chodzi, bo każdy z nas ma swój czas jakby nawrócenia. Tylko ze ja odnoszę wrażenie, że on nie uporał się z wieloma rzeczami w swoim życiu a uczy ludzi jak maja postępować. Próbowałam z nim o tym rozmawiać. Ale on tego co mówiłam nie traktował poważnie.
(...)
Starałam się go nie osądzać jako człowieka, ale nie wiem gdzie jest w tej sytuacji granica, i czy powinnam w ogóle zareagować i w jaki sposób? Czy raczej dać sobie spokój i zyc swoim życiem??? Nie chciałabym go też skrzywdzić jako człowieka, bo przecież nie wiem co tak naprawdę kryje się w jego sercu. Proszę bardzo o odpowiedź. To dla mnie ważne.
Trudne to Twoje pytanie. Z wielu względów. Przede wszystkim dlatego, że trudno oceniać człowieka, którego się nie zna. Na podstawie tego co piszesz sytuacja faktycznie nie wygląda jednak zbyt różowo....
Wbrew pozorom to chyba dość częsty problem. Problem ludzi, którzy zachłysnęli się wiarą, swoim nawróceniem, żyją jakby byli nakręceni, ale nie są w tym nawróceniu konsekwentni i zostawiają całe obszary swojego życia daleko od pomysłu Bożego. Najgorsze, że w ogóle im to nie przeszkadza...
Co masz robić? Człowiek dojrzewa przez całe życie. W tej chwili rozmowa z kolegą chyba nie bardzo ma sens. Poczekaj na okazję. Trudno powiedzieć, czy szybko się zdarzy. Ale dopiero gdy kolega zostanie wyrwany z tego radosnego uniesienia, rozmowa coś da. Praca na czarno nie jest może największym grzechem, ale faktycznie, nie jest to zbyt uczciwe...
Powodzenia...
J.