teluś 26.04.2011 01:40

Szczęść Boże! Mam poważne jak dla mnie pytania. Jestem po rozpadzie mojego małżeństwa gdzie moja małżonka odeszła do innego męszczyzny. Zostałem sam. Związałem się z inną osobą z którą jestem naprawdę szczęsliwy (dopiero teraz to wiem) ale póki co nie mieszkamy razem. Wiem, że Prawo Boże i kościelne zabrania wiązania się. Kolega wspomniał iż zdrada automatycznie unieważnia małżeństwo w jego wiedzy (jest biegły w biblii i wspaniale ją interpretuje powoli pisząc swoją pracę życiową) mimo iż nie jest katolikiem zyje moim zdaniem 1000 razy pobozniej niż niejeden praktykujący, ale wiem że mimo wszystko Prawo jest prawem które zostało ustanowione. Fakt jest taki iż zostałem porzucony i nie mam żadnego wpływu na odzyskanie swojej "połówki". Mam moralne pytania odnośnie tego iż starać się będę o uniewaznienie swojego małżeństwa ale podczas rozmowy ze spowiednikiem powiedział iż mimo wszystko moje małżeństwo było zawarte i poświęcone przez Boga nawet jeśli będzie uniewaznione. Jak to jest z sumieniem i miłością do Pana Boga? Czy Go skrzywdę pisząc tzw pozew? Kocham Boga ponad moje siły od jakiegoś czasu ale i kocham moją dziewczynę która pokazała mi mój grzech i radość bycia człowiekiem, dobrym czlowiekiem. Póki co trzymam ją na dystans ale miłość w którą Bóg mnie obdarzył jest na tyle silna do Boga jak i jej iż nie wiem co mam robić w życiu. Jak żyć? Co robić? A pytanie najważniejsze? Czy dusza ludzka taka jak ja, będąc w sakramencie małżenskim, ktora za życia poślubi inną osobę i będzie z nią żyć i zrodzą się upragnione dzieci których nie mam, jest skazana na piekło? Jesłi tak to czy skazuje też i swoją nową wybrankę na takie potępienie? Szczerze mówiąc wysiadam powoli mając takie i pochodne myśli i wizje? Czy to oznacza iż sprzeciwiam się Jego Woli? Bardzo?

Odpowiedź:

Odpowiedź znajdziesz w 10 rozdziale Ewangelii Marka. Przytoczmy tu stosowny fragment (wiersze 1-12)

"Wybrał się stamtąd i przyszedł w granice Judei i Zajordania. Tłumy znowu ściągały do Niego znowu je nauczał, jak miał zwyczaj. Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: Co wam nakazał Mojżesz? Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić.

Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!

W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo".

Nauczanie Jezusa jest chyba jasna. Zdrada małżeńska nie może być powodem dla rozwiązania związku. Wtedy dla uzyskania rozwodu wystarczyłoby zonę po prostu zdradzić. A to byłby jakiś absurd, żeby za grzech "nagradzać"...

Ważnie zawartego związku człowiek nie może wiec rozdzielić. Można orzec o nieważności związku tylko wtedy, gdy w chwili jego zawierania istniał powód, dla którego nie można go było ważnie zawrzeć. Zobacz TUTAJ, rozdział IV i V.

A gdy ktoś jednak złamie przysięgę małżeńską... Na pewno jest to wbrew Bożemu prawu. I wedle Kościoła jest to grzech ciężki. Ale to Bóg ostatecznie będzie człowieka sądził. Więc trudno za Niego rozstrzygać o czyimś zbawieniu czy potępieniu...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg