Gość 20.04.2011 18:30
Mam pewne niezrozumienie etyki sexualnej Kościoła wobec małżeństwa.
Kościół uważa że pożadanie do małżonka jest grzeszne (np. Wojtyła, i inni), w zasadzie nie tyle już grzeszne co jest "zarzewiem grzechu" a pójście za pożądaniem jest grzechem.
Jak ma więc wyglądać sex w małżeństwie jeśli sexuologia i medycyna mówi że bez pożądania, nie ma podniecenia bez podniecenia nie ma erekcji a bez tego nie jest możliwe w ogóle wpółżycie, chociażby tylko w celu prokreacyjnym.
W katoliccy moraliści piszą że nalezy "umierać popędy ciała" odnosząc to również do małżeństa, czy małżeństwo więc nie jest bardzo silnym wystawanien się na pokuse, nie wyobrażam sobie żeby młoe małżeństwo śpiąc koło siebie nie odczuwało pożądania. Strasznie trudne musi byc takie "uśmiercanie popędów".
Kościół niczego takiego nie twierdzi. Współżycie w małżeństwie, jeśli tylko dokonuje się na sposób ludzki (czyli jest wyrazem miłości, a nie poniżania partnera) i jest otwarte na życie jest jak najbardziej dobre. Owszem, małżonek czy małżonka muszą "uśmierzać popędy ciała". Jeśli miałoby to znaczyć szukanie okazji do zdrady małżeńskiej. Albo jesli chodziłoby o zachcianki depczące godność partnera. Ale zasadniczo otwarty na nowe życie seks w małżeństwie jest czymś dobrym...
J.