Gość 25.12.2010 22:42

Mam dwa pytania. 1.Czy jest grzechem nie uczestniczenie we mszy świętej 25 grudnia , jeśli gołoledź utrudniała dojście do kościoła , a ja jestem po poważnej operacji tętniaka głowy . Wyszłam z domu, ale zawróciłam, ponieważ uważałam, że nie dojdę do kościoła.
2.Podczas wakacji spędzanych w kraju, gdzie nie ma katolickich kościołów ( jest jeden w mieście - koptyjski , położony daleko od hoteli), nie byłam na mszy, bo wówczas nawet nie wiedziałam ,że i ten koptyjski tam jest.Przy spowiedzi zostało to uznane za ciężki grzech.Czy uczestnictwo we mszy w koptyjskim kościele zostałoby uznane za takie samo jak w katolickim? Tu jeszcze dochodzi pewne niebezpieczeństwo dojazdu do tego kościoła .Jako kobieta nie odważyłabym się sama poruszać po egipskim mieście taksówką

Odpowiedź:

1. Skoro uznała Pani, że warunki nie pozwalają Pani bezpiecznie dojść do kościoła, to opuszczenie świątecznej Mszy nie jest grzechem...

2. Katolik ma obowiązek uczestniczyć w niedzielę w Mszy. Nie jest to jednak obowiązek bezwarunkowy. W Katechizmie (2180-2181) czytamy:

Przykazanie kościelne określa i precyzuje prawo Pańskie: "W niedzielę oraz w inne dni świąteczne nakazane wierni są zobowiązani uczestniczyć we Mszy świętej". "Nakazowi uczestniczenia we Mszy świętej czyni zadość ten, kto bierze w niej udział, gdziekolwiek jest odprawiana w obrządku katolickim, bądź w sam dzień świąteczny, bądź też wieczorem dnia poprzedzającego".

Eucharystia niedzielna uzasadnia i potwierdza całe działanie chrześcijańskie. Dlatego wierni są zobowiązani do uczestniczenia w Eucharystii w dni nakazane, chyba że są usprawiedliwieni dla ważnego powodu (np. choroba, pielęgnacja niemowląt) lub też otrzymali dyspensę od ich własnego pasterza. Ci, którzy dobrowolnie zaniedbują ten obowiązek, popełniają grzech ciężki.

Zwróćmy uwagę na dwie rzeczy: najpierw na to, że nakazowi uczestnictwa w niedzielnej Mszy czyni zadość ten, kto bierze w niej udział gdziekolwiek jest odprawiana w obrządku katolickim. Koptowie zazwyczaj nie są katolikami. Owszem, traktujemy ich jak prawosławnych i uważamy, że w takich nadzwyczajnych okolicznościach dobrze jest w ich liturgii uczestniczyć. Zwłaszcza gdyby ktoś dłużej byłby pozbawiony niedzielnej Eucharystii. Ale nie ma takiego obowiązku. 

Po drugie: nie idąc w niedzielę na Mszę grzech ciężki popełniają ci, którzy "dobrowolnie zaniedbują ten obowiązek". Jak w Pani wypadku wygląda dobrowolność? Pani była przekonana, że żadnego Kościoła w okolicy nie ma. No to jak mogła Pani do niego trafić?

O tym, że faktycznie był w okolicy Kościół koptyjski dowiedziała się Pani później. Jak pani napisała znajdował się daleko od hoteli. Taksówkarz może by i Panią zawiózł na miejsce. Ale co dalej? Liturgia w Kościele koptyjskim trwa kilka godzin. Trzymać zaufaną hotelową taksówkę? To jak wrócić, gdy nie bardzo wiadomo, komu można ufać, a kto wywiezie Bóg wie gdzie? Egipt to nie Austria czy Włochy. Podróżowanie po tym kraju w pojedynkę naprawdę może być niebezpieczne. Nie bez powodu hotelowiska, z dala od miasta,  otoczone są płotem, którego strzegą uzbrojeni żołnierze. Nie bez powodu każdy hotel ma własną, uzbrojoną ochronę... 

O ile zrezygnowanie z jedno czy dwudniowej wycieczki z powodu braku w programie Mszy wydaje się zrozumiałe (bo zawsze można pojechać z inna grupą czy samemu) to już zrezygnowanie z dłuższego wyjazdu do egzotycznych krajów z powodu braku niedzielnej Mszy to po prostu szykana. A co mają powiedzieć ci, wśród których księży nie ma? Mają się wyprowadzić gdzieś, gdzie jest?

Odpowiadający nie wie dlaczego spowiednik opisaną przez Panią sytuację potraktował jako grzech ciężki. Jedynym wyjściem by go uniknąć byłoby nigdy nie wyjeżdżać do Egiptu albo... zawsze podróżować z księdzem. To byłby absurd... 

J.

 

 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg