mm 28.10.2025 14:37

Na tym forum często pojawiał się temat zdrady i mówienia o tym partnerowi, narzeczonemu/ej, żonie/mężowi? Z czego wynika brak obowiązku wyjawiania tego faktu? Czy to nie życie w kłamstwie? Jeżeli przed ślubem, a nawet przed narzeczeństwem ktoś miał kontakty seksualne( będą już w związku z przyszłą żoną , mężem), jakieś przygodne na imprezie, w klubie go go, czy to w domu publicznym, to czy przyszła żona/mąż nie powinna o tym wiedzieć? Czy to nie grzech zatajanie takich faktów?

Odpowiedź:

Jakie dobro wyniknie z tego, że mąż przyzna się do swoich przedmałżeńskich przygód erotycznych? Jakie dobro wyniknie z tego, że przyzna się do tego przyszła żona? 

Każdy człowiek, także mąż/żona, mają prawo do intymności. Nie muszą wyjawiać wszystkich swoich grzechów partnerom. Także tych związanych z szóstym przykazaniem. To tylko niepotrzebnie negatywnie wpływałoby na ich relacje. I mogłoby być bronią do krzywdzenia w czasie ewentualnej kłótni. Istotne są tylko takie sprawy, które z dużą dozą prawdopodobieństwa mogą wpłynąć na związek. Np. nieślubne dziecko, na które trzeba będzie płacić alimenty...

Zawsze się dziwię, kiedy pada to pytanie. Bo wydaje mi się oczywistym, że człowiek ma prawo zaprezentować się przyszłemu mężowi/zonie w jak najlepszym świetle. Po to, by tym łatwiej być potem tym dobrym, uczciwym człowiekiem. Obrzydzenie samego siebie już na początku, i to obowiązkowe, z tego starania się zwalnia. No bo po co, skoro i tak jestem łajdak?  

Zawsze się dziwię, kiedy pada to pytanie, bo wydaje mi się oczywistym, że życie razem nie znaczy, że muszą się ze wstydem obnażyć przed tym drugim człowiekiem. To byłby taki swoisty "totalitaryzm małżeński". Widywałem zresztą podobne stawianie sprawy. "Wszystko sobie mówimy" służyło kontrolowaniu drugiej strony, nie miłości. Miłość zakłada przecież wolność...

J. 

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg